Aktualności,  Oratorium Domowe

Newman – święty dla nas, inspiracja 13

nagrobek kard. Newmana – ©Mazur/catholicnews.org.uk



Duchowa obecność Zmartwychwstałego w Kościele

 

Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie. (J 16, 16)

W jednym ze swoich kazań, wygłoszonym w Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, bł. (tekst pochodzi sprzed kanonizacji – filipini.eu) Jan Henryk Newman rozważa tajemnicę duchowej obecności Zmartwychwstałego Pana w Jego Kościele. Jak zauważa nasz błogosławiony patron, Chrystus, opuszczając świat po swoim Zmartwychwstaniu i powracając do domu Ojca w niebie, daje nam pozornie wykluczające się pouczenia. Chodzi o to, że, jak czytamy na kartach Ewangelii, wcześniej Jezus nauczał, że kiedy zostanie zabrany, to wtedy Jego uczniowie winni się smucić: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć (Mt 9, 15). Z kolei na innym miejscu, tuż przed swoim Wniebowstąpieniem, Pan mówi: Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie (J 14, 18-19). Zatem, odejście Chrystusa do Ojca z jednej strony jest źródłem smutku dla Apostołów, bo oznacza nieobecność Pana, ale z drugiej, staje się źródłem radości, bo daje zapowiedź Jego trwałej obecności pośród nich. Jak twierdzi Newman, to z tej przedziwnej tajemnicy, ściśle związanej ze Zmartwychwstaniem i Wniebowstąpieniem Chrystusa, wyrastają pozorne paradoksy życia chrześcijańskiego: cierpimy, ale równocześnie się radujemy, nie posiadamy niczego, ale równocześnie mamy wszystko.

Taki właśnie, jak poucza Jan Henryk Newman, jest stan, w jakim znajdujemy się jako chrześcijanie: utraciliśmy Chrystusa i równocześnie Go znaleźliśmy, widzimy Go, ale nie rozpoznajemy, obejmujemy Jego stopy z miłością, ale On nam mówi, jak niegdyś rzekł Marii Magdalenie po swoim Zmartwychwstaniu: „Nie zatrzymuj mnie!” (zob. J 20, 17). Jak to wszystko jest możliwe do pogodzenia? Oto nie możemy ujrzeć ani usłyszeć Jezusa, porozmawiać z Nim czy chodzić obok Niego, bo z chwilą Jego Wniebowstąpienia utraciliśmy możliwość zmysłowego i świadomego postrzegania Pana. Jedyne, co nam pozostało, to cieszyć się duchowym, niematerialnym i wewnętrznym posiadaniem Chrystusa. Jest to jednak, jak podkreśla nasz błogosławiony kardynał, posiadanie o wiele bardziej realne, aniżeli to, które było udziałem Apostołów za dni ciała Chrystusa – dlatego właśnie, że jest ono duchowe i niewidzialne. Newman wyjaśnia tę kwestię, odnosząc się do spostrzeżenia, iż im bliżej naszych oczu znajduje się jakiś przedmiot, tym trudniej nam na niego patrzeć i rozpoznać. Podobnie i Chrystus zbliżył się do Kościoła tak bardzo, że my w swoim ograniczeniu nie jesteśmy już w stanie zauważyć Jego obecności. On bowiem wchodzi do naszych serc, biorąc je w swoje posiadanie i czyni nas członkami swojego Ciała. Możemy rozpoznać Jego obecność tylko dzięki wierze, bo nie jesteśmy w stanie doświadczyć jej poprzez nasze ciało i zmysły.

Newman wskazuje w swoim kazaniu, że Chrystus sam zapowiedział swoją obecność wśród nas, kiedy żegnał się ze swoimi: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 20). Jak jednak Chrystus może być obecny równocześnie po Prawicy Ojca w niebie i wśród nas, w Kościele? Newman tłumaczy, że wynika to z podwójnej natury Osoby Syna Bożego, który jest Bogiem i Człowiekiem. Chrystus umarł na Krzyżu jako człowiek, jak człowiek zmartwychwstał i także jako człowiek wstąpił do nieba. Jako człowiek także powróci do nas w dzień Sądu Ostatecznego. Jako Bóg, Jezus Chrystus zawsze był, jest i będzie obecny, bo nigdy nigdzie nie odszedł. Nawet wtedy, gdy Jego ciało doznało śmierci na Krzyżu, nadal był On obecny pośród Apostołów, bo jest Bogiem Wszechobecnym, a rozdzielenie duszy i ciała w chwili śmierci na Krzyżu w żaden sposób nie naruszyło jego nieprzemijającego Bóstwa. Kiedy zatem Chrystus powiedział Apostołom, że musi odejść do Ojca, miał na myśli swoją ludzką naturę, nie zaś Boską. W ten sposób Chrystus, Syn Boży, Druga Osoba Trójcy Świętej, pozostał obecny w swoim Kościele na zawsze.

Co ważne, zjednoczenie się Chrystusa i chrześcijanina dokonuje się dzięki Duchowi Świętemu, który jest Pocieszycielem posłanym Kościołowi po Zmartwychwstaniu Pana. Nie wiemy, jak dokładnie owo zjednoczenie Boga i człowieka się dokonuje, ale wierzymy i wiemy, że dzięki Duchowi posiadamy Chrystusa, że dotykają nas Jego uzdrawiające dłonie i że to On karmi nas Chlebem życia wiecznego. Błogosławiony kardynał pisze w tekście swojego kazania, że przecież nierzadko chrześcijanin, spoglądając wstecz na swoje życie, przyznaje, że nieraz odczuwał obecność Chrystusa w takim czy innym wydarzeniu życiowym. Niekiedy nawet mówią ludzie o doświadczeniu w sercu swego rodzaju ognia Bożego, który towarzyszył im w wielu sytuacjach. I choć niekiedy nie dowierza się w takich momentach, że mamy do czynienia z realną, choć duchową obecnością Chrystusa, to jednak później, po pewnym czasie, zdajemy sobie sprawę, że to naprawdę Bóg był razem z nami podczas życiowych przygód. Podobna sytuacja, twierdzi Newman, dotyczy obrzędów i nakazów kościelnych. Nieraz postrzegamy liturgię mszy świętej jako coś nudnego, a pouczenia Kościoła odbieramy jak nieprzyjemne. Kiedy jednak popatrzymy na nie z perspektywy wiary, zarówno obrzędy liturgiczne, jak i nauki kościelne nabierają sensu. Dzięki niej nasze oczy otwierają się na obecnego i działającego w Kościele Chrystusa, który uświęca nas, kiedy uczestniczymy w mszy świętej i przemieniamy swoje życie, stosując się do nauczania Kościoła. W ten sposób właśnie nasz Pan wiernie wypełnia obietnicę daną Apostołom i poprzez Ducha Świętego cały czas jest z nami tu, na ziemi.

Marcin Kuczok

Tekst ukazał się drukiem w „Świętogórskiej Róży Duchownej” 2/2019 (243), s. 29-31

Bibliografia:

Newman J.H., „The spiritual presence of Christ in the Church”. W: Parochial and Plain Sermons, t. 6, Ignatius Press, San Francisco 1997.