Aktualności

5 czerwca 1940 – męczeństwo

Egzekucja skazanych odbyła się w tajemnicy, między godziną 4 a 5 rano dnia 5 czerwca 1940 r. Nie ogłoszono żadnego wyroku i nie podano tej egzekucji więźniom do wiadomości. (Dziwnym trafem komendant obozu wyjechał w tym czasie na kilkodniowy urlop). Więźniów zdumiewało to, że tego dnia przed południem nie zostali, jak zwykle, wezwani do pracy. Pracujący zwykle w ogrodzie zauważyli brak szeregu łopat.

Krótkie, bo liczące niecałe 26 lat (brakowało mu jeszcze 6 miesięcy) życie ks. Ferdynanda Machaya COr, zostało brutalnie przerwane dnia 5 czerwca 1940 r. w porośniętym lasem parowie Leksandrowa, oddalonym od więzienia około 400 metrów. O śmierci skazańców więźniowie dowiedzieli się z przechwałek pijanych selbstschutzów, którzy urządzili sobie libację po dokonanej zbrodni. Zwłaszcza Marschner i Mader przechwalali się, że pastwili się okrutnie nad ks. Machayem, którego Mader chorobliwie nienawidził i katował przy różnych okazjach. Wiemy, że zabójstwa 10 więźniów dokonano w dwóch etapach. Najpierw wyprowadzono pierwszych pięciu, wśród których był Sługa Boży Ferdynand. Ks. Machay miał mieć ręce skrępowane z tyłu drutem kolczastym. Ten fakt potwierdzałby wyjątkowe okrucieństwo oprawców, a w szczególności volksdeutscha, który zadał sobie dodatkowy trud skrępowania rąk twardym i nie poddającym się łatwo łamaniu drutem.

Świadkowie zeznający przed komisją badania zbrodni hitlerowskiej przekazali dwie różne wersje co do samych strzałów słyszanych w ten pamiętny czerwcowy poranek 1940 roku. Jedne zeznania wspominały o strzałach pojedynczych, inne o serii z karabinu maszynowego. Najbardziej prawdopodobna wersja wydaje się ta, iż pierwszych pięciu skazańców zabito pojedynczymi strzałami z pistoletu, prawdopodobnie w tył głowy (jak miało to miejsce w przypadku sowieckich katów z lasu katyńskiego), natomiast następnych pięciu więźniów serią z karabinu maszynowego.

Dr Oskar Stuhr zeznał, iż od kolegi Jakubowicza wie, że Marschner znęcał się w ostatniej chwili nad klęczącym i przygotowującym się na śmierć ks. Machayem. Fakt ten potwierdza również ks. prałat Józef Rychlicki zeznając, „że udział w tej egzekucji brał również Marschner i jak słyszałem, gdy ks. Machay przed samą egzekucją ukląkł chcąc się pomodlić, jeden z dozorców miał kolbą bić klęczącego księdza”.

Życie ks. Ferdynanda Machaya COr, zostało brutalnie przerwane dnia 5 czerwca 1940 r. w porośniętym lasem parowie Leksandrowa, oddalonym od więzienia około 400 metrów.