400!,  Aktualności

Historia apostoła Indii i Japonii – Franciszek Ksawery patron misji katolickich

 

 

„Oto jestem, co mam czynić, Panie? Poślij mnie, dokąd zechcesz, nawet i do Indii.”

ks. Robert Piechnik COr

 

W liczbie nawróconych przewyższał go tylko Paweł – Apostoł Narodów.

To on dla Chrystusa odkrywał Daleki Wschód.

Za jego przykładem do Indii chciał wyruszyć św. Filip Neri.

Poznajmy historię Bożego globtrotera

 

„Franciszek Ksawery przyszedł na świat 7 kwietnia 1506r. w rodzinnym zamku Ksawerych w północnej Hiszpanii.[1] (…) Wychowywała go pobożna matka. Ojca stracił, mając lat 10. Bracia starsi zachęcali go, by się poświęcił rzemiosłu wojennemu, ale Franciszek pragnął się uczyć. Toteż w 19-ym roku życia opuścił dom rodzinny i osiadł w Paryżu. Zaczął uczęszczać na najsławniejszy w tym czasie uniwersytet, jakim była Sorbona. Marzył on o zaszczytach i bogactwach, do których wiedza miała mu otworzyć drogę. Franciszek zachował wiarę w Boga i czystość serca mimo zepsucia, jakim był otoczony zewsząd w Paryżu i mimo przewrotności kolegów, którzy chcieli wszczepić w jego duszę błędy heretyckie. Łaśkę wytrwania zawdzięczał on głównie św. Ignacemu Loyoli, z którym się tam właśnie zaprzyjaźnił. Poruszony słowami Ewangelii: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł” — i wpatrzony w przykład wzorowego życia, jakim jaśniał wśród otoczenia św. Ignacy Loyola, — modlił się Franciszek gorąco o światło i moc ducha. I wreszcie Bóg użyczył mu siły, by pójść za wzorem Ignacego. (…) Zdecydował się porzucić świat i zaszczyty, jakie stały przed nim otworem, by służyć Chrystusowi w ubóstwie, zaparciu siebie i czystości serca w powstającym Towarzystwie Jezusowym. (…) Wspólnie z paru towarzyszami zakonnymi, po zakończeniu studiów udał się Franciszek w dwa lata później do Wenecji. (…) Postanowili jeszcze w Paryżu odbyć pielgrzymkę do Ziemi Świętej a po powrocie pracować tam, gdzie Ojciec św. Zechce ich przeznaczyć. Lecz wojna między Wenecją a Turcją przeszkodziła temu planowi. Zatrzymali się więc dłużej we Włoszech, przyjęli święcenia kapłańskie w Wenecji i głosili kazania w różnych miastach, odwiedzali chorych i więźniów. (…) Jan, król Portugalii, dowiedziawszy się o cnotliwym życiu członków Towarzystwa Jezusowego, którzy złożyli ślub zupełnego posłuszeństwa Ojcu św., prosił Ojca św. o misjonarzy dla Indyj. I oto padł los na Franciszka! Otrzymał on polecenie udania się do Indyj. Przyjął je z największą radością, że będzie mógł nowe światy zdobywać dla Chrystusa.

Z wiosną 1541r. żegnał Franciszek brzegi Europy na zawsze już, udając się na portugalskim okręcie do Indyj. Podróż trwała rok prawie i była bardzo uciążliwa. (…) Któż potrafi wyrazić radość Franciszka, gdy ujrzał po raz pierwszy upragniony cel podróży, miasto Goa, brzegi Indyj. Deszcze ulewne zmusiły go do zatrzymania się w Goa. Zabrał się zaraz do pracy w szpitalu, gdzie nocował obok chorych, aby w każdej chwili być na ich usługi. To znów obchodził z dzwonkiem ulice miasta i zbierał dziatwę na naukę katechizmu, która była w zaniedbaniu z powodu braku księży. Nie zapominał i o trędowatych w szpitalu za bramami miasta, słuchał ich spowiedzi, odprawiał im w niedzielę mszę św. A po południu miewał kazania dla krajowców już ochrzczonych. Nie znał spoczynku. (…) Tymczasem przybyli posłańcy z wysp Makassaru i prosili o misjonarzy dla Dalekiego Wschodu. Franciszek udał się do grobu św. Tomasza w osadzie St. Thome, by tam na grobie wielkiego Apostoła prosić Boga o światło, co teraz ma czynić, dokąd się udać. Cztery miesiące spędził u grobu św. Apostoła na modlitwie i posłudze duchownej. (…) Franciszek postanowił udać się do Malakki, na Daleki Wschód. Obdarzony w relikwie św. Tomasza, które nosił odtąd stale na piersi. (…) Zaraz po przybyciu, mimo zmęczenia długą podróżą morską, zabrał się Franciszek do pracy. Odwiedzał szpitale, uczył codziennie katechizmu, głosił kazania, spowiadał. Bałwochwalcze zwyczaje poczęły zanikać, dały się słyszeć pieśni chrześcijańskie. Do spowiedzi był ogromny natłok ludu po każdym kazaniu Franciszka. Miłym obejściem zjednywał sobie przyjaźń nawet wielkich grzeszników i powoli wpływał na poprawę ich życia. Skąd czerpał on siłę do tylu prac i ten ogromny wpływ na serca ludzkie? Sąsiedzi Franciszka podpatrzyli go przez szpary w ścianach z palmowych liści w jego chatce, jak w nocy, zamiast kłaść się na spoczynek, klękał przed krucyfiksem i wznosił ręce ku górze, modlił się przez większą część nocy. Potem kładł się na twardym łóżku , a zamiast poduszki służył mu wielki kamień. Mieszkańcy okoliczni, gdy się o tym dowiedzieli, zwali go odtąd świętym Ojcem. Ufali mu bezgranicznie, przynosili do niego chorych, prosząc o modlitwę i przekonali się, że wielu nagle odzyskało zdrowie. (…)

Gdy opuszczeni chrześcijanie z Amboiny i z Molukków błagali o pomoc, Franciszek postanowił zaspokoić ich żądanie. Z początkiem 1546 roku opuszczał Malakkę. Statek minął Sumatrę, Jawę, i przez wyspy Sundajskie kierował się na Wschód. (…) Franciszek gorliwie nauczał dzieci katechizmu, zbierając i starszych, gdy byli wolni od pracy. Rychło też zaznaczyła się poprawa obyczajów. Po kilku miesiącach pracy na wyspie Ternate, odwiedził jeszcze wyspę Moro, która grozą przejmowała z powodu dzikości mieszkańców. (…) W czerwcu 1547 roku powrócił Franciszek do Malakki i zabrał się do pracy kapłańskiej. Wnet też na jego kazania zbierać się zaczęły takie tłumy, że musiał przenieść się do największego kościoła w mieście. Spowiadał całymi godzinami i nie mógł podołać napływającym rzeszom. (…)

W Malacce spotkał się z kupcem Aiwarezem, który przybywał z dalekiej Japonii i opowiadał wiele o tym dziwnym kraju, jego mieszkańcach, ich wierzeniach, o chciwości wiedzy, o bonzach pogańskich, o przygodach, jakich doznają żeglarze na burzliwych morzach, oblewających wyspy Japonii. W duszy Franciszka zrodziło się postanowienie, by i temu ludowi, tak żądnemu prawdy, zanieść światło ewangelii. (…) Franciszek nabrał przekonania, że jest wolą bożą, by właśnie on pierwszy tam się udał i otworzył drogę innym misjonarzom. Nie przerażało go niebezpieczeństwo tej podróży. Przyjaciołom, którzy go chcieli odwieść od tego zamiaru, odpowiadał, że Bóg jest Panem burz i piratów i wszystkich stworzeń. Jemu trzeba zaufać. On też będzie karał za niedbalstwo w szerzeniu wiary wśród pogan. W Palmową niedzielę 1549r. żegnał Franciszek miasto Goa, udając się do Japonii. (…) 15 sierpnia 1549r., w dniu Wniebowzięcia Najśw. Marii. Franciszek stanął na ziemi japońskiej. (…) Po przybyciu do portu Kagoszimy (…) Franciszek udał się do księcia tego kraju. Książę przyjął go mile i chętnie pozwolił na nauczanie wiary chrześcijańskiej. Franciszek chciał jednak dostać się do króla Japonii, by przede wszystkim jego nawrócić, a za przykładem cały lud pociągnąć do Chrystusa. (…) Jednak okazało się, że król nie miał prawie żadnej władzy, był bezsilny wobec książąt i wielkorządców. Sama stolica była mocno zniszczona, wiele domów spalonych w wojnie domowej. Lada dzień groził wybuch nowej wojny. Tam więc nie było co robić, ani na pomoc króla nie mógł Franciszek liczyć. Wrócił zatem do Yama-guczi, by pozyskać tamtejszego księcia, najsilniejszego z władców Japonii. Książę był bardzo uradowany z cennych upominków, jakie przywiózł Franciszek z Indyj. I chętnie pozwolił poddanym na nową wiarę. Lud garnął się teraz do Franciszka i słuchał jego nauk. (…) Widząc tak pięknie rozwijające się dzieło, postanowił Franciszek wrócić do Indyji przygotować dla Japonii nowych misjonarzy.

W tym czasie poczuł też głos Boży, wzywający go do pracy dla Chin. I odtąd wszystkie wysiłki skierował do tego celu. (…) Do Chin wstęp obcym był surowo wzbroniony. Wielu już pokutowało w strasznych więzieniach Kantonu za swą śmiałość. Franciszek nie uląkł się tego i postanowił dotrzeć tam nawet kosztem największych cierpień. Na małej wysepce Sancian blisko stałego lądu, wyczekiwał okazji, by się przeprawić do Kantonu. Lecz  inne były wyroki nieba. (…) Wycieńczony trudami, legł Franciszek, złożony ciężką chorobą. Stan jego pogarszał się z każdym dniem. W drugim tygodniu choroby stracił mowę, leżał cichy, znosił cierpienia z poddaniem, usta szeptały słowa modlitwy. Śmierć nadchodziła. Wierny sługa Antoni czuwał przy konającym. Włożył mu do sztywniejących dłoni krucyfiks, zapalił gromnicę.

3 grudnia 1552 roku, nim jeszcze świtać zaczęło, zasnął Franciszek w Panu. Cicho, nieznacznie dusza jego uleciała przed tron Boga. Oblicze zmarłego jaśniało. (…) Wieść o śmierci Franciszka napełniła mieszkających na wyspie Portugalczyków głębokim smutkiem i żalem. Pochowali go w tymczasowym grobie. A gdy po paru miesiącach odchodził okręt do Indyj, wydobyli ciało i ze zdumieniem spostrzegli, że jest wcale nie zepsute. Przeniesiono je na okręt. Gdy okręt przybył po drodze do Malakki, przyjmowano je tam uroczyście, a tegoż dnia ustała w całym mieście zaraza i klęska głodu. Tak Franciszek, nawet po śmierci, troszczył się o swoje owieczki. Gdy wreszcie okręt, wiozący drogie szczątki, zbliżył się do portu goańskiego, witały je na brzegu niezliczone tłumy ludu i wszyscy dostojnicy kościelni i państwowi. W kościele otworzono trumnę, bo wszyscy się domagali zobaczenia świętego ciała. Na widok cudownie zachowanych zwłok, podziw ogarnął wszystkich, całowano je, lud płakał, modlił się, żałował za swe grzechy. Przez trzy dni stały zwłoki w kościele, a niezliczone tłumy przybywały bez przerwy, by je oglądać. Ciało Świętego pochowano w kościele w Goa, i do dziś tam spoczywa w srebrnej trumnie.”[2]

 

Modlitwa św. Franciszka Ksawerego:

Dlaczego Cię kocham?
Nie dla nagrody kocham Cię, mój Panie!
Lecz tak, jak Ty mnie ukochałeś, Boże,
chce Ciebie serce kochać, ile może!
Tyś Król mój, Bóg mój, jedyna ostoja!
Innej pobudki nie zna miłość moja.

 

 

[1] Podobnie jak Ignacy Loyola był baskiem.

[2] Fragmenty z życia św. Franciszka Ksawerego za: Kłosy z Bożej roli tomik 63 „ Św. Franciszek Ksawery”, Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa 1938

 

 

za: Świętogórska Róża Duchowna, 4/2024 (257)

 

 

zobacz także: