Aktualności,  ON-LINE,  Oratorium Domowe

Jak zostałem świętym Filipem Neri…

 

Jak zostałem świętym Filipem Neri…

ks. Kazimierz Krawczyk COr

 

Dzisiaj, 5 listopada Rzym okryje się żałobą. Mieszkańcy Wiecznego Miasta, a zapewne wielu mieszkańców Włoch będzie żegnało lubionego aktora, reżysera teatralnego i operowego, pisarza, założyciela szkoły aktorskiej „Laboratorium sztuki scenicznej”, a przede wszystkim dobrego Człowieka. W liturgii pogrzebowej w kościele Artystów przy Piazza del Popolo będzie uczestniczyło tylko 60 osób, ale tysiące będzie obecnych przed ekranami telewizorów. Będą go żegnali z żalem, bo dla nich Gigi (Luigi) Proietti był kimś bliskim.

W Polsce Gigi Proietti nie był szerzej znany, kojarzymy go zapewne jedynie z roli świętego Filipa Neri w filmie pod tym samym tytułem z 2010 roku. Wydaje się, ze wybór aktora do tego filmu był przez reżysera decyzją głęboko przemyślaną. Dobry aktor filmowy nie może udawać, że jest konkretną postacią w spektaklu, ale powinien być postacią, którą kreuje. Aby rola była wiarygodna, aktor musi ją nasycić swoją osobowością, swoimi cechami charakteru… Dla nas, filipinów, Gigi Proietti jako św. Filip był przekonujący. Tak, to prawda, w filmie jest wiele nieścisłości historycznych, ale prawdziwa wartość tego obrazu leży w tym, że potrafił przedstawić św. Filipa takim, jakim był naprawdę, jak jego osobowość i działalność zapisała się w świadomości jego synów duchowych.

Co sprawiło, że Gigi Proietti tak wspaniale wczuł się w postać św. Filipa? Być może zaważył tu fakt, że był rzymianinem z urodzenia, bo przyszedł na świat 2 listopada 1940 r. w Rzymie przy ulicy Sant’Eligio, w dzielnicy, w której w XVI w. przez około 60 lat mieszkał św. Filip. Chciało by się powiedzieć, że mały Proietti chodził po ulicach, które przemierzał św. Filip, odwiedzał pobliskie kościoły jak San Girolamo della Caritá, gdzie Święty mieszkał i założył pierwsze oratorium albo modlił się u grobu Świętego w przepięknym, wybudowanym z jego inicjatywy, kościele Santa Maria in Vallicella. Niestety, Gigi nie zdążył się dowiedzieć, kim był św. Filip, bo jego rodzice, gdy był jeszcze dzieckiem, przeprowadzili się do Tufello, dzielnicy, która wówczas znajdowała się na peryferiach miasta, ale oferowała dobre warunki mieszkaniowe w nowobudowanym osiedlu dla włoskich emigrantów powracających do kraju.

W nowej dzielnicy młody Gigi, jak wspomina w wywiadzie dla czasopisma ”Sovvenire”, spotkał młodego księdza, Luigi Carletti, który pracował w parafii Matki Bożej Wniebowziętej. Charyzmatyczny kapłan umiał gromadzić dzieci i młodzież w różnych grupach parafialnych, tak więc Proietti jako dzieciak został gorliwym ministrantem (był zauroczony, jak mówi, liturgią Mszy św., znał na pamięć, chociaż nie rozumiał, cały tekst Mszy po łacinie), śpiewał w dziecięcym chórze parafialnym (pamięta, że przygotowali Mszę skomponowaną przez Lorenzo Perosi na 6 głosów), co więcej zapragnął zostać kapłanem. Kiedyś wyznał matce swoje zamiary, a ona odpowiedziała ze spokojem ­„będzie jak Bóg zechce”.

Gigi Proietti wspomina, że pomocą w tworzeniu postaci św. Filipa była dla niego działalność oratorium przy parafii Matki Bożej Wniebowziętej, w której brał czynny udział. Idea oratorium była genialną intuicją św. Filipa, 300 lat później została przejęta przez św. Jana Bosco i dostosowana do zmienionych warunków społecznych i religijnych. We Włoszech prawie wszystkie parafie mają swoje oratorium. Oratorium parafialne, mówi Gigi Proietti, w czasach, gdy byłem nastolatkiem, stało się dla mnie szkołą życia, szkołą gdzie były przekazywane fundamentalne wartości ogólnoludzkie jak szacunek dla wszystkich, dobroć, hojne dawanie siebie innym, solidarność… Zauważa też „Dzisiaj potrzebujemy kapłanów, którzy mają mocne powołanie misyjne. Tak jak św. Filip, który pragnął popłynąć do Indii, aby ewangelizować odległe kraje, ale odkrył: Przecież moje Indie są tu.” Kapłani, wzorem św. Filipa, powinni wrócić do głoszenia Ewangelii na ulicach miast.

Na pytanie, dlaczego został wybrany do roli św. Filipa Gigi Proietti odpowiada: być może dlatego, że mam coś z nim wspólnego, św. Filip „unikał oficjalnych uroczystości, nie dbał o zaszczyty ani o robienie kariery i ja też coś mam z tego. Nie przypadkiem, razem z reżyserem Giacomo Campiotti zdecydowaliśmy, że film będzie miał tytuł „Wolę niebo”, bo gdy Filipowi proponowano purpurę kardynalską odpowiedział „Wolę niebo.” (wywiad dla TV 2000).         

W wywiadzie dla tygodnika „A sua immagine” ujawnia, że być może o powierzeniu mu roli Filipa Neri zadecydował wspólny ze świętym rys charakteru: „Filip był radosnym świętym i ja też jestem wesołkiem, nie żebym się śmiał bez przerwy, ale umiem dostrzec humorystyczną stronę sytuacji.”  I dodaje: nie jestem świętym, jestem po stokroć grzesznikiem, ale wierzę w Boga, którego nie mam odwagi zdefiniować i Jezusa Chrystusa, który jest najbardziej rewolucyjną postacią w historii świata.

W pamięci tych, którzy z nim współpracowali, Gigi Proietti jawi się jako wielki artysta a zarazem wspaniały człowiek. Był wspaniałym aktorem na scenie, ale w życiu nigdy nie udawał, był człowiekiem autentycznym, prawdziwym. Alberto Angela, znany telewizyjny popularyzator nauki mówi, że zawsze podziwiał w nim jego pokorę, prostotę, szacunek i życzliwość dla innych.

Jego studenci ze szkoły teatralnej wspominają nie tylko jako Mistrza, który ich wprowadzał w tajniki recytacji, ale jako ojca, który dla każdego miał słowa pociechy i rzucanym żartem zjednywał sobie sympatię.

Gigi Proietti nigdy nie był celebrytą. Nie uważał, że zna się na wszystkim i w każdej sprawie musi zabrać głos. Aktor jest geniuszem czy świętym tylko na scenie i na czas trwania spektaklu, źle jest, kiedy uwierzy, że takim jest naprawdę. Sztuka teatralna jest bardzo ulotna, nie ma mocy, by kształtować przekonania widzów. Tym bardziej nie ma takiej mocy aktor. W jednym z przedstawień, którego był autorem i wykonawcą mówił: „Panie Boże, niech strzeli we mnie piorun, jeżeli będę chciał (ze sceny) wysyłać przesłania”.

Dziś Italia żegna dla wszystkich wielkiego aktora, dla nas, w Polsce, tego który ucieleśnił na ekranie świętego Filipa.