Aktualności

Módlmy się o beatyfikację Sługi Bożego Ojca Rajmunda Calcagno – filipina z Chioggii

 

z Oratorium w Chioggii
urodzony w 1888 r.
dies natalis: 18 lipca 1964 r.
dekret w sprawie heroiczności cnót
ogłoszony 7 listopada 2014 r. przez papieża Franciszka

obecny stan: faza rzymska z cudem,
który jest już badany przez dykasterię Kurii Rzymskiej
dzień modlitw o beatyfikację: 18 lipca

 

 

Modlitwa o beatyfikację

O Boże, któryś dozwolił, by Ojciec Rajmund Calcagno wielbił Cię i służył Ci poprzez opiekę nad dziećmi i młodzieżą oraz kierownictwo duchowe dla wielu, błagam Cię, abyś udzielił mi łaski (…), o którą za jego wstawiennictwem Cię proszę. Spraw, aby zostały przez Kościół rozpoznane cnoty tego kapłana, dobrego i wiernego, na Twoją cześć i chwałę. Przez Chrystusa Pana naszego.

Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

 

Sługa Boży Ojciec Rajmund Calcagno urodził się 17 kwietnia 1888 roku w Chioggi. Po otrzymaniu święceń kapłańskich w roku 1914 oddał się dziełu wychowania dzieci oraz opieki nad biednymi swego miasta. Był wytrwałym spowiednikiem, ojcem duchownym kapłanów i kleryków, cenionym teologiem i znawcą prawa kanonicznego, proboszczem i przełożonym domów w Chioggi i Weronie, opiekunem duchowym bractw kapłańskich. Był człowiekiem pokornym, bogatym w cnoty, płonącym miłością, gorliwym w modlitwie, kochanym i szanowanym przez wszystkich. Zmarł w Chioggi 18 lipca 1964. Dnia 25 kwietnia 1994 roku zakończono fazę diecezjalną procesu beatyfikacyjnego. 30 kwietnia tego samego roku przekazano sprawę jego beatyfikacji Kongregacji do Spraw Świętych w Watykanie. Kongregacja w Chioggi prosi o modlitewne wsparcie tego dzieła.

 

DOMOWE ORATORIUM

Rajmund rodzi się w Chioggi, mieście usytuowanym w południowej części laguny weneckiej, 17 kwietnia 1888 roku w rodzinie ubogiej choć pełnej godności i wiary chrześcijańskiej. Ojciec jego, Jan, podobnie jak większość zamieszkałych tu mężczyzn, trudni się rybołówstwem; matka, Annunziata Chiereghin, jest gospodynią domową i staje się pierwszą przewodniczką i przezorną wychowawczynią, podobnie jak to miało miejsce w przypadku matki Małgorzaty i jej Jana Bosco. Jest najstarszym z czterech braci. Po nim przychodzą na świat Virgilio i Eugenia, który szybko wrócili do nieba i wreszcie ostatni Gastone, który będzie mu towarzyszył w pierwszych chwilach jego kapłaństwa. Już w szkole podstawowej, młody Rajmund ze zwykłą sobie uprzejmością gromadzi we własnym domu – rodzina mieszka przy calle Grassi, obecny numer domu to numer 1081 – chłopców, urwisów z dzielnicy, i stara się przysporzyć im rozrywki; urodzony wychowawca, przyjmuje ich z uśmiechem na ustach i dzięki swemu wielkiemu urokowi osobistemu potrafi sprawić, że stają się aktywni gdy, poruszony prawdziwą gorejącą w sercu, wiarą, żywą inteligencją i wyjątkową pomysłowością, przekazuje im podstawowe wiadomości z katechizmu. W prowadzeniu tego, domowego oratorium, Rajmund kierowany jest i wspomagany obecnością mamy Annunziaty, która urzeczona tworzącym się dziełem wychowawczo-opiekuńczym, zachęca chłopców do przychodzenia do jej domu przygotowując małe prezenty dla najgrzeczniejszych, najbiedniejszym łatając ubrania, pocieszając sieroty (wielu ojców ginie na morzu pośród nawałnic: ich łodzie – bragozze – są nietrwałe i niepewne).

 

ZAANGAŻOWANIE W AKCJI KATOLICKIEJ

Powołanie wychowawcy staje się coraz bardziej naglące; dom staje się za ciasny: może przyjąć ograniczony krąg chłopców. Gorące pragnienie apostolatu dosłownie go spala. Jego propozycja wychowawcza jest jak nigdy wyrazista: zmierza do zaangażowania osobowości każdego wychowanka poprzez zainteresowania związane z jego wiekiem, aby doprowadzić go do zaangażowania apostolskiego i chrześcijańskiego przeżywanego z przekonaniem i na serio. Kościół Chioggi jest skoncentrowany na parafii, chociaż zaczyna korzystać z laikatu, nielicznego ale otwartego na nowe sposoby działania. Piętnastoletni Rajmund zapisuje się do Podsekcji Młodzi Katolicy Chioggi („sube” z calle Zitelle), równoznacznej z sekcją młodzieży męskiej Akcji Katolickiej założonej przez Mario Fani i Giovanni Acquaderni.
W roku 1908 (w 20 roku życia) zostaje jej przewodniczącym i, dzięki swemu konstruktywnemu oraz pilnemu zaangażowaniu, udaje mu się niebywale sekcję zaktywizować i ogromnie zdynamizować młodzież niezwykle wrażliwą na nową obecność katolików na włoskiej scenie. Znajdujemy się w pełni pontyfikatu Piusa X. To doświadczenie, które kontynuuje w ten sam sposób podczas nauki licealnej w lokalnym seminarium, przyczynia się do ukształtowania się w nim pewnych przekonań, które później, gdy w roku 1914 zostanie księdzem, skłonią go w tymże roku do stworzenia Oratorium-Świetlicy św. Filipa Neri w pomieszczeniach Kongregacji filipińskiej.

 

KSIĄDZ „FIOI”

Rajmund, po ukończeniu studiów w seminarium diecezjalnym, zostaje przyjęty – w wieku dwudziestu pięciu lat – do Kongregacji Oratorium w Chioggi. Wyświęcony na kapłana 28 marca 1914 roku, postanawia poświęcić życie w służbie dusz, a zwłaszcza chłopców i najbiedniejszej młodzieży urasta, gdzie było ich całe mnóstwo. Ojciec Rajmund jest księdzem drobnym, niedbałym o ubiór, o wyglądzie zewnętrznym właściwie nieszczególnym; zachowujący się wręcz z rezerwą, głos nieco nosowy, opuszczone oczy, twarz owszem serdeczna ale też i surowa. Nie jest więc łatwo zrozumieć przyczynę uroku, którym potrafił emanować. Zaledwie założone, Oratorium-Świetlica okazuje się wnet za małe, żeby pomieścić chłopców, którzy tu napływają. W roku 1921 z radością przyjmuje również kierownictwo Patronatu „San Gerolamo Emiliam” przy pobliskiej calle Malanni gdyż tak bardzo kocha chłopców i chce, żeby byli dobrzy i radośni. Szaleje na punkcie tych swoich chłopców: przygotowuje ich do życia radosnego i chrześcijańskiego na wzór św. Filipa Neri, przekazując swoje wielkie nabożeństwo do Matki Bożej, do której żywi synowską miłość. Uczestniczy w ich zabawach, opowiada baśnie o podłożu wychowawczym, uczy muzyki (to jego wielka pasja); karmi ich dobrą katechezą przekonując przy tym do uczciwości, pracowitości i innych cnót człowieka. Oddaje im do dyspozycji biblioteczkę z nieodzownymi klasykami literatury, ale także nowościami fantastyczno-naukowymi i autorami prądu historyczno-dramatycznego. Organizuje codzienną szkołę korepetycyjną dla najbiedniejszych. 21 października 1918 roku w Rzymie, prosi, wraz z Ojcem Soravia, papieża Benedykta XV o błogosławieństwo pontyfikalne dla wszystkich swoich chłopców. Poświęca im swój czas, swoje trudy, swoją fantazję. Są jego pasją aż do łoża śmierci kiedy to powie, że chłopcy nigdy dla niego nie byli utrapieniem. „Kontemplatyk pośród wiecznego gwaru chłopców”. Jego świat to świat biednych w ogromnie zatłoczonej ówczesnej Chioggi, gdzie nędza i opuszczenie, życie uliczne i opóźnienie kulturalne są warunkami i problemami najbardziej rozpowszechnionymi i ciężkimi. To człowiek miłosierdzia, które przekłada się w słodycz dla „ratowania i kierowania” duszami, i które objawia się w razie potrzeby jako Opatrzność, by nakarmić jego najbiedniejszych chłopców. Robi to z wielką dyskrecją, w tajemnicy przed wszystkimi. Dopiero po jogo śmierci, dzięki świadectwu Jego byłych wychowanków, aspekt ten się ujawni.

 

„Z ŁAGODNYM AUTORYTETEM”

Plan wychowawczy Ojca Rajmunda Calcagno polega na tym, by uratować dla wychowania humanistycznego i chrześcijańskiego chłopców, których Opatrzność postawiła na jego drodze w decydującym momencie ich formacji, przed wejściem, w bardzo młodym wieku, do świata pracy wśród dorosłych. Wzorował się na wielkich mistrzach z przeszłości, od św. Filipa do Księdza Bosco – jak to zostało wyżej wspomniane; wśród pedagogów swego czasu szczególną uwagę zwraca na niektóre normy pedagogiczne opisane przez Ojca Antonio Cottinelli (1843-1910) z Oratorium w Bresci. Strony, które przechowuje na widocznym miejscu między swoimi papierami, pomagają zrozumieć niektóre idee przewodnie jego wizji wychowawczej. Jedna z nich brzmi następująco: „Wychowujmy naszych chłopców używając łagodnego autorytetu”. Ojciec Rajmund w codziennym działaniu odrzuca dwa ekstrema, zbytnią surowość i ckliwość a przywdziewa „łagodny autorytet” aż do zdobycia serca swoich urwisów i zdominowania także ich umysłów i ich woli. Żeby to osiągnąć posługuje się zabawą, baśniami, teatrem, loteriami, śpiewem chóralnym, akademiami, praktykami religijnymi, katechizmem, tłumaczeniem Ewangelii w dialekcie (wyprzedzając duchowo reformę liturgiczną, żeby uczynić Słowo Boże coraz bardziej dostępnym dla ludu). Nic zatem nie zostawia przypadkowi ale z ogromnym zapałem pracuje dla wychowania tych chłopców, z rozsądkiem i w przy pomocy sprawdzonego doświadczenia, z przenikliwością, intuicją i nade wszystko z wielką pokorą.

 

RASOWY ŁGARZ

Dzieci w sposób szczególny urzekają popularne baśnie, przemawiają one bowiem do ich świata uczuciowego. Ojciec Rajmund odgrywa rolę „wielkiego dziadka” bajarza, świadomego zarówno potrzeby zaspokojenia u chłopców tej formy wyobraźni, jak też znaczenia wykorzystania tego środka baśniowego do przekazania przesłanki wychowawczej w przygotowaniu do życia. Stąd te niekończące się koleje „Groszka”, „Piriotto i Piriottino”, zabawne przygody „Tre puntini, caporale”, „Gambacorta”, „Fracanapa”, … i innych porywających historii rywalizujących z „Podróżami Guliver“a” albo „Chatą wuja Toma”. Profesor Sergio Ravagnan, wychowanek tego „wielkiego małego księdza” tak opisuje, we wspaniałym dziele „CUDOWNA PODROŻ – baśnie Ojca Calcagno”; to co działo się w Oratorium-Świetlicy: „Słuchało się w tłumie, w zaklętej ciszy, siedząc w rzędzie zgruchotanych ławek albo na ziemi, z oczami wybałuszonymi na tego księdza, który potrafił mówić nawet grymasami twarzy; głos nieco zachrypnięty ale obdarzony najróżniejszego rodzaju wyrazistymi modulacjami, rytmizowanymi przez lekko przygasłe „r”. […] Opowieść od czasu do czasu napotykała jakby małe pauzy; które służyły narratorowi dla nabrania oddechu i które podnosiły jeszcze bardziej napięcie w tym, który słuchał: ze zniszczonej sutanny wyłaniała się wielka czerwona chusteczka, którą podnosił do nosa, prawdopodobnie z powodu szczególnego rodzaju nawyku niż rzeczywistej konieczności. […] Zebranie kończyło się zawsze z żalem, ponieważ zakończenie w sposób nieunikniony odkładane było do następnego razu. A dzień później wracało się niecierpliwie oczekując momentu baśni, która stała się pod pewnymi względami centralna, spotkaniem specjalnym przeznaczonym dla fantazji i przygody”.

 

TEATRZYK NIEDZIELNY

Innym aspektem wielostronnej działalności Ojca Rajmunda jest teatrzyk, prawdziwe świąteczne spotkanie rozrywkowe gdzie każdy chłopiec może wypowiedzieć się zgodnie ze swoimi możliwościami, deklamując „na temat”, żeby się móc wykazać. Mali aktorzy wnoszą ze sobą postać i gesty, kwestie zaś są sugerowane przez Niego, przez „lalkarza”, według poważnego scenariusza, z kostiumami, scenografią, wejściami triumfalnymi… „Nie mając do dyspozycji specjalnej garderoby – opowiada wychowanek Bruno Salvagno – wykonawcy używali sypialni dobrego Ojca Calcagno, przydatnej na wszystkie konieczności i do każdego użytku, wypełnionej zawsze różnego rodzaju drobiazgami jak jakiś sklep handlarza starzyzną i schowek zwłaszcza hełmów, mieczy, tarczy, włóczni i innego lśniącego uzbrojenia”. Wystawia się utwory komiczne, nowelki, dramaty, komedie historyczne, bajki umoralniające, improwizacje, które utrzymują się na scenie przez całe lata jak na przykład „Seiano”, „Fracanapa liberatore”, „Cuor di bimbo”, „Filiberto il masnadiero”… Wszystko to zmierza do utwierdzenia wielkiego napięcia wychowawczego zawsze obecnego w Ojcu Rajmundzie, który po tym jak szeroko sprawdził wielką chwytliwość tych środków (bajka – teatr) na swojej młodej publiczności, zamierza użyć ich jako środków do wpojenia, w skuteczniejszej formie, również pozytywnego, bardziej wyrazistego przesłania. Zabawa, bajki, teatr mają w końcu zawsze motywację pedagogiczną, która następnie staje się wychowawcza i umoralniająca. Dobro musi absolutnie przeważać nad złem, pozytywny przykład zaczyna pociągać. Modlitwa jest nieodzownym warunkiem, żeby trwały przebaczenie i dobroć, by utrzymać styl życia na torach dobra i łaski.

 

W WERONIE Z POSŁUSZEŃSTWA

Ten pokorny, łagodny, ogarnięty pragnieniem dawania siebie duszom z dobrocią, gorliwością i wspaniałomyślnością, gorejący miłosierdziem ksiądz, okazując posłuszeństwo Superiorom (instrument woli Bożej) przenosi charyzmat swego filipińskiego ducha w roku 1931 i 1937 do Palermo, by przyczynić się do odnowienia tej starożytnej Kongregacji, założonej jeszcze za życia św. Filipa Neri. Chodzi tu o dwie, krótkotrwale próby. Dłuższe okazuje się jego przeniesienie do Werony, gdzie przebywa dziewięć lat (od 1948 do 1957) jako proboszcz i superior, w celu odnowienia tej wspólnoty po dopiero co zakończonej wojnie; odnowienia zarówno pod względem materialnym jak i z punktu widzenia formacji, wzrostu, ukierunkowania duszpasterstwa. Raz jeszcze opuszcza swoje miejsce pracy, aby udać się tam gdzie wota go Opatrzność. Współbracia, duchowieństwo diecezjalne i sam biskup Werony szybko odkrywają cnoty i wartość Ojca Rajmunda. Rzeczywiście, podnosi z ruin, powstałych na skutek bombardowań, kościół i klasztor, odnawia regularne życie wspólnoty, daje impuls powołaniom, zwiększając liczbę Ojców, kleryków i braci. Prawdziwe odrodzenie Kongregacji filipińskiej w tym ważnym centrum. W tym samym czasie, podejmuje się kierownictwa duchowego wspólnoty zakonnej sióstr „Poverette delta Casa di Nazareth” w Ponton di Domegliara, założonej przez Sługę Bożego Ojca Filipa Bardellini d.O., troszczącej się o liczne upośledzone dziewczęta. Kiedy przybywa Ojciec Rajmund, wszyscy wykrzykują: „Oto promień słońca”.

 

DUCHOWY PRZEWODNIK

Zawsze i wszędzie niesie świadectwo wierności Chrystusowi i zaangażowania na drodze świętości, które wpaja nade wszystko kapłanom i wychowankom biskupiego seminarium w Chioggi, których jest przez wiele lat Ojcem duchownym. Zwykle powtarza: „Świat potrzebuje świętych kapłanów, dobrze gdy są wykształceni ale zawsze święci; potrzebuje ich niezwłocznie. […] To świętość czyni nas interesującymi dla świata”. Świętość „codzienna”, która realizuje się w „w czynieniu nadzwyczaj dobrze zwykłych rzeczy” czyli świętość, przed którą nikt nie może się wymknąć, i która staje się osobistym obowiązkiem i równocześnie odpowiedzialnością w stosunku do braci. Modlitwa jest dla niego czymś naturalnym, staje się mężem modlitwy, nieustannie porwanym przez kontemplację, trwającym w adoracji przez całe godziny na klęczkach z wzrokiem utkwionym w tabernakulum, z oczami błyszczącymi i słodkimi, czasem lekko się uśmiechając. Jest to bezpośredni kontakt, który nawiązuje z Chrystusem. Ojciec Calcagno, w swojej ukochanej Chioggi – dzięki solidnemu przygotowaniu teologicznemu, biblijnemu, patrystycznemu – jest diecezjalnym dyrektorem stowarzyszeń kapłańskich, wielokrotnie superiorem Oratorium, pilnym spowiednikiem, mądrym przewodnikiem wielu dusz. Do jego konfesjonału przychodzą, prawie przez naturalne przyciąganie, świeccy, mężczyźni, kobiety, kapłani, sam biskup diecezjalny Domenico Maria Mezzadri (1867-1936). Administruje Boże miłosierdzie, ukierunkowuje penitentów, wskazuje sposób postępowania słowami słodkimi ale pewnymi; pełen wyrozumiałości i miłosierdzia wobec tego, który błądzi; nigdy nikogo nie zniechęca. Zaś drogą do naśladowania jest zawsze i tylko świętość.

 

CZEŚĆ DLA MARYI

Kapłańskie życie Ojca Calcagno jest przeniknięte żarliwym nabożeństwem do Matki Bożej, której się powierza, więcej, której z zaufaniem oddaje się jak dziecko w ramiona matki. Układa krótkie ale wzruszające modlitwy do Maryi; udaje się z wewnętrzną radością w pielgrzymce do Lourdes; Jej poświęca swoją duszę, swoje bycie księdzem filipinem, swoją Kongregację. Znane jest jego piękne powiedzenie: „Mam świętą czelność powiedzieć Ci: Matko, jestem twoim synem”, które wyraża z jaką miłością pozwala prowadzić się przez Maryję, z jakim żarem błaga ją w codziennych sprawach życia, by wsłuchała się w jęki, łzy, mękę tylu dzieci rozrzuconych po całym śniecie. Wiemy o różańcu, który Ojciec Rajmund trzymał w ręku także w Oratorium i w Patronacie. Paciorki różańca nieustannie przesuwały się między jego palcami… Zadziwiająca, i pod pewnym względem tajemnicza, wydaje się dziś, pewna jego notatka w książce intencji mszalnych, zapisana na kilka dni przed śmiercią: „By być nawiedzonym przez Maryję”. Kiedy, w zamkniętym i mrocznym horyzoncie ziemskiej wędrówki, odczuwa ciche zbliżanie się „siostry śmierci”, Ojciec Calcagno składa Najświętszą Ofiarę, aby wybłagać szczególną opiekę Matki niebieskiej, by mu otworzyła bramy nieba. Notatka ta nabiera szczególnego znaczenia, gdy umieścimy ją w kontekście jego pobożnej śmierci. Rzeczywiście, umiera w następną sobotę po święcie Madonna der Cannine, to jest w dniu, w którym Matka Boża obiecała, że będzie zabierać do nieba swoich czcicieli. Czyżby ta obietnica sprawdziła się wobec dobrego Ojca Calcagno.

 

ŚWIĘTO PRZED POŻEGNANIEM

7 czerwca 1964 roku, przeżywa ogromną radość z obchodów 50 rocznicy swojego kapłaństwa, które można zdefiniować jako pełen zasług szlak miłości i wiary w Boga; świadectwo służby pokornej, codziennej, pełnionej umiejętnie, z wyrozumiałością, uprzejmością, bezinteresownością dla dobra dusz; wielka radość podzielana przez chóralną modlitwę wielu. Jest to wielki hołd, pełen szacunku i czci dla jego pięćdziesięciu lat kapłańskiego i filipińskiego apostolatu. Wypowiadane przez Niego słowa wiary i wdzięczności Bogu, mające posmak duchowego testamentu, wywołują ogromne wrażenie na obecnym podczas uroczystości duchowieństwie, na pełnych dla niego podziwu wiernych, na przełożonych i współbraciach. Nie mija jednak nawet miesiąc od tej tak wielkiej radości i entuzjazmu gdy, niespodziewanie, pogarsza się stan zdrowia Ojca: 18 lipca 1964 roku, w klasztorze Kongregacji w Chioggi następuje jego pogodne przejście, w następstwie nieubłaganej choroby, która od lat go dręczy. Jego ostatnie słowa, uporczywie powtarzane, dotyczą jego chłopców, którzy hałasowali na pobliskim podwórzu: „Pozwólcie im bawić się”, a do swoich współbraci: ”Żyjcie miłością„. Powtarza się w zmienionym klimacie, tłumne uczestnictwo wiernych, które miało miejsce podczas jubileuszu pięćdziesięciolecia kapłaństwa. Powszechny ból jest łagodzony świadomością posiadania w nim teraz orędownika w niebie. Dla jego chłopców, dla „fioi” z Oratorium i z Patronatu, kończy się piękna baśń, ale dla wszystkich „otwiera się horyzont nieba, gdzie czeka już na nich ze swoim uśmiechem i swoją dobrocią stary ksiądz z Oratorium, który chciał zostać, świętym służąc i modląc się bez ustanku przez wszystkie dni swojego życia„ (A. Bonivento).

 

CZŁOWIEK BOŻY

Wszyscy ci, którzy go znali są zgodni w przekonaniu, że życie Ojca Rajmunda było zawsze skierowane na niezmienne spełnianie woli Bożej, na pilne poszukiwanie upragnionej, choć budowanej dzień po dniu, godzina po godzinie świętości, w heroiczności tego co codzienne, karmionej ciągłym zjednoczeniem z Jezusem w przedłużanej i namiętnej modlitwie eucharystycznej, w ciągłym umartwieniu, w postawie głębokiej pokory. Wszystko za pośrednictwem nieustannej pracy, niewiarygodnej siły woli, na bazie konieczności, albo jeszcze lepiej, naglącego pragnienia nieustannego kontaktu z Bogiem, ekstatycznej adoracji. „Modlitwa – jak zaświadczył były wychowanek, mons. Angelo Morano – była jego oddechem, jego odpoczynkiem, jego życiem, jego radością”. Jego biograf i syn duchowy mons. Agostino Bonivento (1935-1991) napisał w ten sposób: „Ludziom jego czasów nie umknęła ta szczególna obecność księdza; w tym, który się doń zbliżał dawał nieodparte wrażenie, że jego uśmiech szczery i przejrzysty jego słowa oszczędne i mądre, jego spokój, jego wyrozumiałość, jego staranne zaangażowanie w pracę i w pokorną służbę kierowały do Kogoś Innego, z którym był w nieustannym dialogu”. Podobnie prof. Sergio Ravagan: „Pojawia się bohater spraw zwykłych, codziennych, który potrafił łączyć życie czynne z kontemplacyjnym, który spoglądał na pokornych oczami pokornych. W sumie przeciwieństwo nadzwyczajności, niebohaterski święty”.

 

 

za: ks. Piotr Jaworski COr: Sługa Boży Ojciec Rajmund Calcagno – świętość codzienności, Oratoriana 35 (1996), s. 37-47.