Aktualności,  ON-LINE,  Oratorium Domowe

Newman – święty dla nas, inspiracja 38

 

 

Święty Jan Henryk Newman i prawdziwy sens Bożego Narodzenia


Marcin Kuczok


Diakon Jack Sullivan to człowiek, który doświadczył cudownego uzdrowienia za wstawiennictwem kardynała Newmana. W 2001 roku był w trakcie studiów przygotowawczych do święceń diakonatu w Bostonie w Stanach Zjednoczonych, kiedy po poważnej operacji kręgosłupa okazało się, że z powodu zaawansowania choroby grozi mu paraliż. W pewnym momencie, po miesiącach leżenia w bólu, zwrócił się w modlitwie do Jana Henryka Newmana, wtedy jeszcze Sługi Bożego i kandydata na ołtarze, zawierzając mu swoją chorobę i kwestię przyszłych święceń. Po tej modlitwie Sullivan natychmiast namacalnie doświadczył Bożego działania – odczuł ciepło i mrowienie w całym ciele, a jego serce wypełniły radość i głęboki pokój. W tej samej chwili dolegliwości kręgosłupa zniknęły – Jack mógł wstać ze szpitalnego łóżka, chodzić i poruszać się bez bólu, wprawiając tym w zdumienie pielęgniarkę. Rok później Sullivan przyjął upragnione święcenia diakonatu, a jego cudowne uzdrowienie przyczyniło się do beatyfikacji kardynała Newmana, która miała miejsce w roku 2010 w Birmingham w Wielkiej Brytanii. W rozważaniu, które przedstawiamy poniżej, diakon Jack Sullivan wyjaśnia nam, czego Newman uczy nas na temat prawdziwego sensu Bożego Narodzenia.

Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg posłał swojego anioła do Maryi, aby wypełnić swoje obietnice zbawienia ludzkości. Chwaląc Niepokalane Serce Maryi, anioł nazwał ją „pełną łaski” i „wybraną przez Boga”. Maryja zaś odpowiedziała na Boże wezwanie do macierzyństwa z sercem pełnym miłości, mówiąc: „Niech mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1, 38). Później, podczas ofiarowania Dzieciątka Jezus w Świątyni, prorok Symeon przepowiedział Maryi, że Jej Syn będzie narzędziem wybawienia Izraela oraz znakiem sprzeciwu. Co do swojej osoby z kolei, Maryja usłyszała, że oto miecz przeniknie jej serce, tak aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Oznacza to, że tak Ona sama, jak i Jej Boży Syn będą niczym lustra – ludzie ich przyjmą lub odrzucą w zależności od tego, jakie odbicie swojego własnego serca ujrzą, patrząc na Nich. I na te słowa, podobnie jak podczas Zwiastowania, Maryja odpowiada w sercu: „Niech mi się stanie według Twego słowa”.

Czytamy też w Ewangelii według św. Łukasza, że podczas pielgrzymki do Jerozolimy Maryja z Józefem z bólem serca szukali nastoletniego Jezusa, który zniknął im z oczu (Łk 2, 41-51). Z punktu widzenia Matki, Jezus zaginął, ale z perspektywy Jej Syna, był przez cały ten czas w domu ze swoim Ojcem. Ich wzajemna konfrontacja pokazuje raczej dramatyczną penetrację serca rodziców i dziecka, widoczną zwłaszcza wtedy, gdy Jezus odpowiada swej Matce: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Słowa te musiały wywołać atmosferę napięcia i podziału między nimi – doszło do konfliktu pomiędzy poczuciem szacunku należnego rodzicom ze strony dziecka, a przynagleniem do dużo ważniejszego oddania.

Skoro Boski Syn Maryi został posłany przez Boga po to, by przynieść ludziom zbawienie poprzez cierpienie i ból, to nie inaczej miało być z Jego Matką. Jeśli Jej Boży Syn zgodził się na krzyż dla siebie, to także zgodził się na miecz boleści dla Niej. Oczyszczający ogień od Boga może czasem przeniknąć duszę niczym miecz obosieczny, a Maryja doświadczyła takiego właśnie rozcinającego ostrza oddzielenia. Jednakże ogień miłości umieszczany na obrazach nad wizerunkiem przeszytego mieczem serca Niepokalanej symbolizuje wierność i wytrwałość Maryi pośród udręki i cierpienia oraz zaufanie Bożej Opatrzności. Maryja wybrała macierzyństwo, a tym samym, jak wszystkie matki, zaangażowała się w to zadanie całym swoim sercem. Za każdym razem jednak, gdy to Jej kochające serce pękało z bólu u stóp krzyża, słyszymy Jej pełne zawierzenia słowa: „Niech mi się stanie według Twego słowa”.

Widzimy także tę tajemnicę odkupieńczego cierpienia wiernie znoszonego w macierzyństwie naszego Kościoła. Kościół Święty żyje i nieustannie się odnawia, zwłaszcza dzięki ludziom powołanym do służby Bogu, którzy inspirują i dają Kościołowi nowe życie. Jedną z takich osób był Jan Henryk Newman. Tak jak Maryja, wykorzystywał on każdą sposobność do tego, by udoskonalać się w wierze, zawsze ufając Bożej Opatrzności w momentach uporczywego cierpienia i nieszczęścia.

Mając na uwadze takie właśnie myślenie, kardynał Newman w jednym ze swoich tekstów napisał, że „prawdziwa religia ma dwie strony – tę piękną i tę trudną. Z pewnością też zejdziemy z wąskiej drogi, która wiedzie ku życiu, jeśli skupimy się na tym, co piękne, a odsuniemy to, co trudne.” Na innym miejscu Newman stwierdza, że „religia nie ma na celu sprawić, że człowiek poczuje się dobrze czy też bezpiecznie w swojej życiowej sytuacji. Przeciwnie – prawdziwa religia dotyka naszego serca i duszy, sprawiając, że chcemy szukać Bożej woli. Ta zaś daje nam obietnicę przemienienia nas na podobieństwo Chrystusa, najczęściej kosztem doczesnego cierpienia i ubóstwa.”

W swoich rozważaniach na temat wiary Newman wyjaśnia, że „musimy zrozumieć, że ten świat nie wystarczy nam do szczęścia. Trzeba nam patrzeć dalej, by uzmysłowić sobie Jego obecność, Jemu służyć i wypełnić Jego wolę, całkowicie poddając się Bogu. Wierzyć w Boga to znaczy oddawać pokornie swoje sprawy w ręce Tego, który jest niezawisłym Dawcą wszelkiego dobra.” Z kolei w jednym z kazań św. Jan Henryk Newman zapewnia nas, że nasz pełen współczucia Ojciec zawsze działa w naszym najlepszym interesie i dla naszego większego dobra, zwłaszcza wtedy, gdy nasze serca pogrążone są w bólu. Jak pisze, „dusze sprawiedliwych są udoskonalane poprzez cierpienie i zachęcane, by naśladować Chrystusa”. Dlatego też kardynał Newman radzi, by „nie lekceważyć karania Pana i nie tracić serca, gdy On nas gani, bo Bóg dopuszcza to wszystko dla naszego dobra”.

Sam Newman również pokornie poddał się woli Bożej, podążając za łagodnym światłem prawdy, ale często płacąc za swoje wybory wysoką cenę. Rozważając temat Bożego powołania, pisał o tym, że Bóg przeznaczył go do wielkich rzeczy, choć nie zdradził mu, co to za sprawy. Kardynał Newman przyjmował to wszystko, co Pan mu zesłał, modląc się słowami Maryi: „Niech mi się stanie według Twego słowa”. Któryś z badaczy życia i twórczości Newmana scharakteryzował go, pisząc, że jego życie to portret człowieka, który nie zaznał doczesnego sukcesu, pomimo tego, że został uznany za jednego z największych pisarzy w historii Kościoła. Był on bowiem człowiekiem, który nieustannie gonił swoje przeznaczenie – gdy zaangażował się w jakieś dzieło, grunt pod jego nogami nagle się rozstępował i musiał uciekać gdzie indziej. Także powstanie najznamienitszych dzieł Newmana było rezultatem odpowiedzi, jakie dawał na rozmaite ataki na jego osobę i na Kościół. To właśnie sposób, w jaki radził sobie z ciągłą krytyką sprawił, że św. Jan Henryk Newman rozwinął głęboką przenikliwość umysłu, widoczną w jego rozlicznych dziełach naukowych i literackich.

Odnosząc się do swoich własnych przeżyć związanych z łaską cudownego uzdrowienia za wstawiennictwem kardynała Newmana, dk. Jack Sullivan mówi, że on sam, podobnie jak Newman, również doświadczył cierpienia dla pewnego większego dobra, zamierzonego przez Boga. To dzięki jego ciężkiej chorobie możliwie było przyjęcie uzdrowienia, które z kolei przyczyniło się do rozsławienia postaci Jana Henryka Newmana i jego beatyfikacji – mogła ona w końcu nastąpić w targanej przez wieki konfliktami religijnymi Anglii po ponad stu latach od jego śmierci. Nie można także zapomnieć, że tamte wydarzenia otwarły drogę do procesu kanonizacyjnego, który zakończył się ogłoszeniem Newmana świętym w październiku 2019 roku w Rzymie.

 

za: Świętogórska Róża Duchowna, 1/2021 (250), s. 25-28
opracowano na podstawie: „Blessed John Henry Newman and the True Meaning of Christmas”