
Niewątpliwie miał specyficzne poczucie humoru…

W 1579 roku przybył z Mediolanu arcybiskup Karol Boromeusz. Udał się do Ojca Filipa, aby uroczyście wręczyć mu reguły nowej kongregacji oblatów. Chciał, aby on je przeczytał i wyraził swoją opinię oraz radę. Surowy purpurat, uroczysty i pełen godności w swojej szacie z karmazynowego jedwabiu, pozostawał przez cały dzień w Chiesa Nuova, spowiadając, jedząc z ojcami, uczestnicząc w ćwiczeniach Oratorium. Był to dzień 4 października, święto św. Franciszka, kiedy pod wieczór Filip zaproponował udanie się do klasztoru kapucynów. Arcybiskup pomyślał, że to spontaniczna i nieoczekiwana pobożność pobudziła go do odwiedzenia synów świętego, którego przypadała uroczystość. Wsiedli do oczekującej karety i skierowali się ku Monte Cavallo. Ale zaledwie wysiedli, Filip zaciągnął arcybiskupa do ogrodu, gdzie Feliks [Feliks z Cantalice OFM Cap →zob. więcej] spokojnie spulchniał ziemię. Filip chciał przeczytać bratu analfabecie nowe reguły oblatów, aby je skorygował. Myślał bowiem, że dokona on tego z mądrością natchnioną przez Boga. Nie wiemy jak Karol Boromeusz to przyjął, w każdym razie był przyzwyczajony do ekstrawagancji Filipa, chociaż kilka razy spowodowały, że stracił cierpliwość.
za: Rita Delcroix, Św. Filip Neri i święci jego czasów, Oratoriana 64 (2009), tłum: ks. M. Stebart COr, s 64-65.