Rzym Świętych… czyli, refleksje z pielgrzymki do Wiecznego Miasta
IV dzień, 11 października 2019r.
Gaeta – Montagna Spaccata – Sanktuarium Świętej Trójcy – Kaplica Św. Krzyża
Piątek był jedynym dniem naszej podróży, w którym opuściliśmy Wieczne Miasto udając się na południe do oddalonej o ok. 120 km Gaety. Ta nadmorska miejscowość o bogatej historii sięgającej czasów antycznych położona jest u podnóża góry, która wg tradycji chrześcijańskiej pękła wskutek trzęsień ziemi powstałych w chwili śmierci Pana Jezusa na krzyżu.
Wspinając się na szczyt cypla naszym oczom ukazał się najpierw turkus morza kontrastujący ze złotym kolorem piaszczystych plaż Gaety, a chwilę później mury Sanktuarium Świętej Trójcy, prowadzonego przez misjonarzy PIME Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych. Przy wejściu do Sanktuarium zaskoczyła nas obecność gości weselnych wyczekujących nowożeńców. Po krótkiej modlitwie, nie chcąc przeszkadzać w ceremonii oddaliliśmy się w poszukiwaniu świętego miejsca dla którego tutaj przybyliśmy….
Przeciskając się przez wąską, liczącą zaledwie kilkadziesiąt centymetrów szczelinę skalną, pokonywaliśmy kolejne z 300 kamiennych stopni wiodących nas do „wiszącej kaplicy”. W XV w. ze szczytu skalistych grzbietów oderwał się głaz i wpasował między ścianami szczeliny, czterdzieści metrów nad wodą! Na głazie benedyktyni wznieśli małą kaplicę pw. Świętego Krzyża. Jej położenie jest rzeczywiście nieprawdopodobne. Trudno zrozumieć w jaki sposób kaplica trzyma się skał, zawieszona w powietrzu pomiędzy niebem i morzem.
Bliskość Boga obecnego w pięknie natury, spokój i samotność sprawiły, że właśnie to miejsce szczególnie ukochał młody Filip Neri. „Pęknięta skała” stała się jego schronieniem i przestrzenią spotkania z Panem. Tu wpatrując się w oblicze Ukrzyżowanego modlił się i rozmyślał, i tu właśnie zdecydował się opuścić świat i oddać Bogu. Nisza skalna przy wejściu do kaplicy zwana „łóżkiem św. Filipa Neri” upamiętnia miejsce, gdzie Święty przebywał.
Niezwykłe piękno tego miejsca i świadomość jego znaczenia dla Św. Filipa poruszyły nasze serca. Nie sposób oddać w słowach uczuć, które nam towarzyszyły. Uczestnicząc w Eucharystii, której oprawę muzyczną stanowił szum fal rozbijających się o skały i klęcząc przed wizerunkiem Ukrzyżowanego w osobistej modlitwie, powierzyliśmy Mu nasze drogi i wybory życiowe; jeśli chcesz pomódl się z nami: Krzyż Święty – tutaj skorzystaliśmy z tekstu przygotowanego na nawiedzenie Bazyliki Krzyża Jerozolimskiego.
Umocnieni duchowo udaliśmy się jeszcze na dach wiszącej kaplicy, aby z tarasu widokowego podziwiać bezkresne morze kłębiące się w dole i wcinające w skały. Tam też zastali nas Nowożeńcy, którzy wraz z fotografem przybyli na sesję zdjęciową… a my spontanicznie odśpiewaliśmy im „Sto lat” na góralską nutę przy ich nieukrywanej radości i zaskoczeniu.
Ten dzień zostanie mi w pamięci także za sprawą cudownego człowieka – naszego gospodarza – pełnego ciepła i życzliwości ojca Giovanniego. Gdy myślę o Montagna Spaccata mam przed oczami widok starszego kapłana krzątającego się po zakrystii i przygotowującego naczynia liturgiczne, komunikanty, szaty, aby ks. Rafał mógł godnie odprawić Eucharystię w kaplicy Św. Krzyża. A widok napełniania lampek oliwnych – precyzyjnie, z dbałością o każdą kroplę oliwy, na długo zostanie w mojej pamięci :). Podobnie jak słowa wypowiedziane przez o. Giovanniego do właścicieli restauracji, przedstawiające nas jako serdecznych przyjaciół z Polski, którzy modlili się 3 godziny i proszące o ugoszczenie nas.
To był cudowny dzień… a raczej kolejny dzień pełen cudów.
Grazie mille, San Filippo :)! Grazie mille, Padre Giovanni!
Gosia
na ciąg dalszy zapraszamy →tutaj