Śladami katechumenów: Disciplina arcani – tajemnice życia liturgicznego dostępne tylko chrześcijanom
Patryk Żelichowski COr
Kolejnym etapem na drodze przygotowania bliższego do przyjęcia sakramentu chrztu jest rzeczywistość opisana terminem disciplina arcani. Choć nie jest to konkretny, liturgiczny krok, to warto o nim wspomnieć.
Tajemnica dla innych
W czasach pierwszych chrześcijan wyklarowała się zasada, że to co, najświętsze i najcenniejsze dla wyznawców Chrystusa, ma być tajemnicą dla „reszty świata”. Disciplina arcani to po prostu nakaz tajemnicy. Dziś trudno nam sobie wyobrazić, że Kościół celowo zakrywa przed ludźmi jakąś część liturgii czy doktryny. W pierwszych wiekach jednak nie każdy mógł po prostu uczestniczyć w liturgii.
Początkowo było łatwo o taką dyscyplinę, bowiem liturgie odbywały się w domach prywatnych, zazwyczaj w domu biskupa miejsca. Z czasem za sprawą Edyktu Mediolańskiego (313 r.), kiedy chrześcijaństwo stało się religią wolną, pojawiły się nowe możliwości, ale też nowe problemy i wyzwania.
Pierwsze trudności – pierwsze rozwiązania
Możliwe stało się chociażby budowanie osobnych miejsc czy świątyń przeznaczonych tylko do kultu. Pierwsze kościoły, bazyliki rzymskie, były oczywiście znacznie większe od prywatnych domów. Zrodziła się zatem potrzeba, by ktoś stał przy drzwiach i pilnował, czy aby na liturgię nie próbują się przedostać niechrześcijanie.
Wprowadzono w tym czasie posługę ostiariusza. Przez wiele wieków ostiariusze mieli ściśle określone zadania. Ich pierwowzoru dopatrywano się w Starym Testamencie, gdzie odnajdujemy wspomnienia o stróżach progów – osobach (kapłanach) odpowiedzialnych za otwieranie bram świątyni o świcie oraz pilnujących osób, które do nich wchodziły.
Od IV w. ostiariusz był ustanawiany do pełnienia swojej posługi przez biskupa. Do jego zadań należało otwieranie świątyni, ostrzeganie przed grożącym niebezpieczeństwem, dzwonienie dzwonem na nabożeństwa oraz wypraszanie katechumenów i pokutników z kościoła po Liturgii Słowa. Po homilii diakon ogłaszał: Extra omnes! Nieochrzczeni i pokutnicy musieli wtedy opuścić świątynię. Dlaczego? Ponieważ teraz rozpoczynało się coś, co wchodziło w skład disciplina arcani. Nieochrzczonymi nazywano wtedy rzecz jasna katechumenów, żaden bowiem przypadkowy człowiek „z ulicy” nie uczestniczył wtedy w liturgii.
Ostrożność biskupa
W czasie przygotowania bliższego biskup, który głosił homilię, musiał dokładać szczególnych starań, aby nie zdradzić zbyt wiele – była to bowiem ta część liturgii, w której jeszcze uczestniczyli katechumeni. Do takich tematów tabu należały zwłaszcza sprawy związane ze sprawowaniem sakramentów chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Jako przykład warto przytoczyć kazanie biskupa Augustyna, który wprost przypomniał o tym publicznie: „Co jest w Kościele ukryte i publicznie niedostępne? Sakrament chrztu i sakrament Eucharystii” (św. Augustyn, Objaśnienia Psalmów 103).
Sakramentów nie sprawowano wtedy w obecności osób postronnych, ani nawet o nich nie mówiono. Stanowiły one tajemnice dostępne tylko chrześcijanom. Było to całkowicie zrozumiałe w świetle zasad duszpasterskich obowiązujących w tamtym czasie. Ochrzczeni i uczestniczący w sposób pełny w Eucharystii byli w tych sprawach już zorientowani i nie było potrzeby im tego przypominać, natomiast katechumeni mieli zostać w to wtajemniczeni dopiero w czasie katechez mistagogicznych.
Stąd biskup był świadomy, że – jak powiedział św. Augustyn – „[gdyby zapytać katechumena]: „Spożywasz Ciało Syna Człowieczego i pijesz Jego Krew? On nie rozumie, o czym mówimy, bo Jezus mu się jeszcze nie powierzył”. Dlatego też kaznodziei w trakcie homilii było trudno wchodzić w zbyt daleko idące wnioski i wyjaśnienia. i ograniczał się on tylko do ogólnych informacji czy delikatnych aluzji do tajemnicy niedostępnej jeszcze dla katechumenów. W podobny sposób postępowano przy pisaniu komentarzy biblijnych oraz rozpraw teologicznych.
Co było tajemnicą?
Sam zakres zagadnień objętych „tajemnicą” należy traktować jednak z dużą dozą elastyczności. Owszem, tematyki związanej z udzielaniem i rozumieniem sakramentów dość konsekwentnie unikano w kazaniach i w tekstach pisanych,. ale już prawdy wiary zawarte w Symbolu czy też treść Modlitwy Pańskiej były przedmiotem powszechnego nauczania. Może samej formuły Symbolu nie cytowano powszechnie, ale jego teologiczna zawartość nie była strzeżona tajemnicą.
Mimo to, obie te modlitwy oficjalnie powierzano katechumenom dopiero przed samym chrztem czy nawet tuż po nim, zaznaczając – zwłaszcza w przypadku Symbolu – by go nikomu nie ujawniać i nie dyskutować z nikim na jego temat. Według opinii komentatorów był to rodzaj pewnej pedagogii stosowanej przez duszpasterzy wczesnochrześcijańskich, której celem było wzbudzenie w katechumenach szacunku do tych modlitw.
Zwyczaj – nie prawo
Należy zaznaczyć, że Disciplina arcani nie była obowiązującym prawem, ale zwyczajem, który był niezwykle żywy w Kościele. Wynikało to z faktu, że chrześcijanie chcieli chronić wszystko to, co było dla nich najcenniejsze. W późniejszych wiekach budowano pod kościołami skarbce, w których trzymano bogato zdobione paramenty, cyboria, kielichy, monstrancje, wysadzane klejnotami i drogimi kamieniami ewangeliarze. Od początku chrześcijaństwa jednak rozumiano, że najlepszym skarbcem jest serce wyznawcy Chrystusa, który przechowuje najcenniejszy skarb Kościoła.
Mówić wszystko?
Wielki Post jest dobrym czasem, by, -jak mówi hymn brewiarzowy -, „nasze rozmowy były krótsze”. Nie o wszystkim i nie zawsze należy rozmawiać. Nie chodzi tu o stwarzanie niepotrzebnych tajemnic czy ukrywanie niewygodnych faktów, które mogą sprawić wiele problemów. Człowiek jest wolny i może wszystko. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy wszystko przyniesie mi pożytek.
Gdy zapraszam kogoś ledwie poznanego na kawę, to zabieram go do salonu, do części reprezentacyjnej domu. Są miejsca, gdzie takiego gościa nie wprowadzamy, dopóki nie łączy nas bardziej zażyła znajomość.. Mowa o miejscach przeznaczonych tylko dla domowników. Niczego nie ukrywam, ale też nie widzę potrzeby, żeby wszystkim wszystko pokazywać. Jest to taka przestrzeń wewnętrzna, przestrzeń tajemnicy..
Podobna sytuacja miała miejsce w Kościele pierwszych wieków. Tajemnica, którą zachowywano, obrzędy i ich wyjaśnienia, o których nie rozmawiano wobec niewierzących, pozostawiała pewną strefę komfortu. Trudno komuś tłumaczyć, co to znaczy, że spożywam Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. Ta wiedza była tylko dla tych, którzy już podążali za Chrystusem.
Pod osłoną tajemnicy
Taka tajemnica jest zaproszeniem do odnowy ducha w okresie Postu. Trudno dziś o tajemnicę sakramentalną tak dosłowną, jak w pierwotnym Kościele. Choć u naszych braci ze wschodu nadal nie transmituje się liturgii Eucharystycznej, to jednak w Kościele zachodnim od dawna liturgia i wszelkie dokumenty doktrynalne są jawne.
Może to być jednak zaproszenie do tajemnicy serca, do secretum cordis. Miejsce mojego spotkania z Bogiem, Jego wezwanie do pójścia za Nim, jest niezwykle osobistym doświadczeniem. Tam, gdzie spotykam się z osobowym Bogiem zbawienia, powinna towarzyszyć mi osłona tajemnicy. Przed moim sercem powinien stać ostiariusz, który będzie pilnował wejścia do wnętrza serca i wpuszczał tych, którzy na to zasługują. Wyróżnionych, którzy znajdą się w środku, również muszę podzielić na tych, którym można powiedzieć tylko część tajemnicy mego serca i tych, którym nie trzeba już nic tłumaczyć, bo wszystko rozumieją. Jest to obraz niezwykłej relacji – relacji człowieka z Bogiem. On wie o mnie wszystko. Jemu nie potrzebuję niczego tłumaczyć.
Inspiracją niech będą dla nas słowa Cyryla Jerozolimskiego, wypowiedziane do katechumenów w czasie pierwszej katechezy: „Powierzamy ci bowiem tajemnicę. Zachowaj sekret. Bacz, byś czego nie wygadał! To nie prawdy nie zasługują na dzielenie się nimi, ale uszy nie są godne słyszenia”.
za:
wcześniej:
ŚLADAMI KATECHUMENÓW: PRZYGOTOWANIE BLIŻSZE