Aktualności

Św. Ignacy Loyola, jezuita

 

właściwie: Iñigo López de Oñaz y Loyola
urodzony przed 23 października 1491  
dies natalis: 31 lipca 1556 r. 
beatyfikowany przez Pawła V
w dniu 27 lipca 1609 r. 
kanonizowany przez papieża Grzegorza XV
w dniu 12 marca 1622 r. 
wraz z Filipem Neri, Franciszkiem Ksawerym, Teresą od Jezusa i Izydorem Oraczem
jeden z założycieli jezuitów, autor Ćwiczeń Duchownych
wspomnienie liturgiczne: 31 lipca

 

 

Boże, Ty powołałeś w swoim Kościele świętego Ignacego do szerzenia Twojej większej chwały, spraw, abyśmy walcząc na ziemi z jego pomocą i za jego przykładem, zasłużyli na udział w jego niebieskiej chwale.

 

 

Dopiero w konfrontacji Ignacego z o wiele mniej skomplikowaną naturą Filipa, będziemy mogli uchwycić najgłębszą część jego natury, która zwykle jest skrzętnie ukrywana. Kontrasty są niemal nie do pogodzenia, gdy obserwujemy tych dwóch mężczyzn w ich relacjach z innymi ludźmi. Ignacy jest milczący, jest wrogiem wszelkiego zamieszania i gadania, zawsze jest panem siebie, pozostaje trochę sztywny i analizuje siebie (pokazując właśnie przez to wielki dystans między jego wewnętrznym uczuciem i zewnętrznym zachowaniem): „Ktokolwiek chciałby mierzyć moją miłość tym, co przejawiam na zewnątrz, zostałby bardzo oszukany”. 

Filip uwielbia rozmawiać, jest jowialny, sympatycznie figlarny, dobroduszny, spostrzegawczy, bystry, dowcipny. Może się zdarzyć, że uderzy jednego ze swoich penitentów, spoliczkuje jednego ze swoich chłopców, z żartobliwą uwagą: „To nie było dla ciebie, ale dla diabła w tobie.” Nikt nie może oprzeć się jego urokowi; o tym zachwycającym człowieku można zawsze myśleć tylko jako o „pobożnym wesołku” [możliwe tłumaczenie: oddanym bez reszty radości], by użyć wyrażenia Goethego. Niezrównana wytworność jego natury, która zawsze zachowuje swój autentyczny, typowo florencki charakter, to sekret jego troski o los dusz.

Ale to właśnie Filip zobaczył na twarzy Ignacego odbicie równie niepowtarzalnej radości, a przez pokrewieństwo serc, dostrzegł w Hiszpanie coś, co czuł, że jest w nim żywe. I rzeczywiście, jeśli posłuchamy świadectwa osób, które żyły z Ignacym, dowiadujemy się tego o nim (na przykład z dziennika portugalskiego, który o. Louis Gonçalvez da Câmara prowadził w ostatnich latach życia Ignacego), że generał zakonu, w niektórych momentach postrzegany był z nieśmiałą czcią, „tak bardzo skłaniał się ku miłości, że był jej uosobieniem i dlatego był tak lubiany przez wszystkich w Zakonie, że każdy czuł się przez niego szczególnie kochany „.

A kiedy ktoś przychodził do niego w odwiedziny, Ignacy okazywał mu tak pogodną radość, że wydawało się, iż chce przyjąć go „w środku własnej duszy”. Dokładnie to czuli młodzi ludzie, którzy zgromadzili się w małej celi Filipa w San Girolamo i których uszczęśliwił pierwszymi dźwiękami słynnej muzyki Oratorium.

 

 

 

za: Hugo Rahner SJ, Ignacy Loyola i Filip Neri

 

 

 

„Wcale nie uważał się za świętego”
– o spotkaniu ze św. Franciszkiem Ksawerym opowiada Jakub Kołacz SJ

zobacz↓

 

 

 

„Na większą chwałę Bożą!” – Robert Piechnik COr

zobacz↓