Świętego… spotkałem, XLV
Moje Michałowe wątki
– świadectwo przyjaźni z bł. Michałem Giedroyciem
Anna Sudujko CHR
Bł. Michał Giedroyć, bo o nim mowa, to najpierw mój krajan. Mam z nim wiele wspólnego: m.in. wspólna Ojczyzna, biały habit augustiański, miłość do Obecnego, czerpanie od Maryi itp. Do tego łączy mnie z nim serdeczna przyjaźń. Dlatego z radością przyjęłam zaproszenie do podzielenia się moją z nim relacją.
Michał to człowiek urodzony w wileńskiej Giedroyci, którego wiara jest owocem miłości Boga i ofiary św. Jadwigi Królowej. To jej decyzja na małżeństwo z Jagiełłą wyprowadziła ostatni europejski kraj ze świata pogaństwa. Ja zaś jestem siostrą w „jej” zgromadzeniu.
Michał, pochodzący z książęcego rodu przyjmuje habit białych augustianów i przybywa do Krakowa, by swoje życie spędzić w klasztornym kościele św. Marka jako zakrystianin. Tyle oszczędny kronikarz napisałby, bo cóż tu mówić o zakonniku, ułomnym zresztą, kulawym, przez co też (a może i nie tylko przez to, ale i z pokory) nie przyjął święceń kapłańskich.
W 60-tym roku życia umiera w opinii świętości, co więcej, pamięć o nim trwa i modlitwy swe do niego lud kieruje, prosząc o wstawiennictwo przed Bogiem, jak robił to też za jego życia.
Moje spotkanie z Michałem było etapowe i wciąż się spotykamy, poznając się coraz bardziej. Chcę się podzielić, uszczknąć trochę klimatu tych spotkań, bo to są przyjacielskie spotkania. A przyjaźń ma to do siebie, że rozdaje dobro dalej, że rodzi życzliwość wokół i krąg przyjazny poszerza.
Miłość i wierność
Najpierw spotkałam bł. Michała w jego biogramie. Odwiedziłam jako studentka w 1993 roku siostry św. Jadwigi Królowej w Krakowie z zamiarem poznania ich charyzmatu, bo szukałam swego miejsca w życiu, swej drogi. Będąc u sióstr przez kilka dni, otrzymałam propozycję przetłumaczenia z języka litewskiego pewnego biograficznego tekstu o Błogosławionym. Tak się zaczęło. Po prostu w taki sposób sam przedstawił mi się Michał Giedroyć.
W późniejszych latach poznawałam go wyraźniej, miałam możliwość odwiedzenia jego rodzinnych miejsc. Piękne Giedroycie w wiosennych kolorach nie dawały mi spokoju wciąż szukając odpowiedzi na pytanie: „dlaczego nas zostawił?”. W końcu dałam im odpowiedź… dałam swoim życiem. Kiedy coś się zostawia, to nie chodzi o to, że tu czegoś brakuje, że może tu coś nie styka, nie o to chodzi… Kiedy zostawia się kraj, ojczyznę, bliskich, bo gdzieś wewnątrz się usłyszało Jezusowe wezwanie „Pójdź za Mną”, to wstecz się już nie ogląda, idzie się wówczas za Jezusem, gdziekolwiek On się udaje. Tu wchodzi na arenę życia miłość. A zrozumieć to może tylko ten, kto kiedyś prawdziwie kochał.
To Miłość, która dotknęła Michała na chrzcie świętym, pociągnęła go dalej. To Miłość ubrała go w biały habit, nawiązujący do szaty chrzcielnej, by nie tylko pamiętał kim jest, ale by też był znakiem dla innych. Czerwone serce z krzyżem wyszyte na habicie – ja też takie noszę – jest jak pieczęć na sercu. Odwołuje do biblijnej oblubienicy z Pieśni nad Pieśniami, która prosi swego Pana:
Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko. Pnp 8,6-7
Ta Miłość ma konkretne imię, to Jezus Chrystus, który tak w Michale, jak i we mnie, wycisnął swe znamię w sakramencie chrztu, w bierzmowaniu; tak nasze imiona wyrył na swych dłoniach i Serce swe poszerzył, przez otwarcie włócznią, byśmy nie wątpili już nigdy, że jesteśmy umiłowani i że mamy otwarty dostęp do Łaski.
Kiedy patrzę na Michała, to najczęściej go widzę właśnie u stop Krzyża. To od Jezusa ukrzyżowanego miał usłyszeć wezwanie: „bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia”. To On uczył go nie tylko znoszenia kalectwa (jedną nogę Michał miał krótszą), ale obdarowywał go łaską wytrwania, łaską ofiarowania z Nim swego bólu. Kiedy Bóg do czegoś nas zaprasza, to daje nam do tego potrzebne łaski. Wierność przyrzeczeniom chrzcielnym, wierność ślubom, wierność codziennym obowiązkom idzie zawsze w parze z darem łaski. Idzie w parze z naszą bliskością z Jezusem.
W życiu Michała słowa Psalmu 85 „Miłość i wierność spotkają się ze sobą” stały się rzeczywistością. Miłość Jezusa i Jego łaska odnalazły sprzymierzeńca w wierności Michała, spotkały się w nim. On przyjął nie tylko na habicie pieczęć krzyża, on przyjął pieczęć Miłości w swym sercu i odpowiedział na nią całym życiem, życie pokornym, przez które widać działanie Boga. Bardzo mi pasują tu słowa naszego Założyciela bpa Wacława Świerzawskiego: „Jak świat myśli jest zakryty, ale objawia je wypowiadane słowo, tak świat miłości jest też ukryty w człowieku i objawia ją dopiero pokora”.
Codzienność – tworzywem miłości
Miłość przyjęta działa, owocuje i widzę to w życiu Michała. Zwyczajną codzienność, obowiązki spełnia z oddaniem. Nie szuka tego, co przekracza jego siły, jest po prostu wierny w obowiązkach. Ktoś zapisał, że rzeczy małe czynił w wielki sposób. I tu odkrywam sekret wielkości Michała. On zrozumiał, że za nami do nieba nie pójdą efekty naszej pracy i to wszystko, co widać, czego dokonaliśmy. Za nami do nieba pójdzie miłość, którą włożyliśmy w daną pracę, nasz wysiłek, który jest często niewidzialny dla innych, nasza motywacja kierująca działanie w stronę miłowania.
„Geniusz, co bywa w pokorze natchnięty,
To już nie geniusz – to na ziemi święty!
Bo czymże świętość, jak nie czystym trwaniem,
wiecznym natchnieniem – i wiecznym kochaniem”. (Wincenty Pol)
Robić zwykłe rzeczy z miłością, to jest cecha świętego człowieka. Robić je z oddaniem, z radością, z pokojem, z łagodnością, wdzięcznością, opanowaniem, życzliwością, cierpliwością, uprzejmością, dobrocią. Wówczas widać jak miłość owocuje, owocuje w człowieku Duch Boży i Jego owocami karmią się bliźni (por. Ga 5,22-23).
Owocami miłości Michała karmili się jego bracia w zakonie. Zresztą przed śmiercią zostawił im jako testament właśnie słowa o miłości, ukazując, nie kryjąc własnej ścieżki: „Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka, a Bóg w nim” (por.1 J 4,16).
Po owoce miłości, która karmi, przychodzili do kościoła św. Marka krakowianie. Mieli możliwość spotkania, rozmowy, prośby o modlitwę u tego zakonnika. Michał słuchał ludzi, Michał im pomagał, Michał modlił się za nich, dawał rady. A to dlatego, że Michał był najpierw obecny przy Obecnym.
Obecności przy Bogu i obecności przy ludziach uczę się od Michała. Czasem się zdarza, że zastępuję siostrę zakrystiankę. Wchodzę wówczas do kościoła z poczuciem bliskości Michała, jest jak brat obecny przy mnie i pomaga. Kiedy klękam przy Najświętszym Sakramencie cieszę się, że jestem blisko, kiedy muszę odejść do posługi, wiem też, że Jezusa nie zostawiam. Michał towarzyszy mi mądrością wieków i pozwala w przeróżnych spotkaniach dawać ludziom owoce Ducha, bo oni mają prawo do nich, bo ludzie są dziś bardzo złaknieni miłości. A miłość rozdawana pomnaża się i dojrzewa, i karmi przychodzących, i samego dającego.
Jestem bardzo wdzięczna Michałowi za zwyczajność, za miłość w codzienności. I za nieukrywanie tego wszystkiego pod korcem.
Przyjaźnie – dar potrzebny
To, że Michał odkrywał mi siebie, swoje bycie, doprowadziło mnie to do zaufania jemu i powoli budowało z nim przyjaźń. Przyjaźni się nie planuje, jest darem, przychodzi. A kiedy się ją wreszcie spostrzega i odkrywa trzeba ją przywitać, ucieszyć się i mądrze nią pokierować.
Przyjazność Michała była od początku, to tylko z mojej strony na początku był pewien dystans. Ale został pokonany jego cierpliwością i moim zainteresowaniem.
Ciekawym doświadczeniem w mojej relacji z Michałem, było odkrycie jego krakowskich przyjaźni. Czas życia Michała, to felix saeculum Cracoviae, to wiek wielu świętych w tym mieście. Oni się znali, oni się spotykali, oni czerpali od siebie, oni karmili się wzajemnie owocami Ducha i przez to wzrastali w świętości. W mieście żyło i działało w XV wieku sześć osób zmarłych w opinii świętości: Jan Kanty, Izajasz Boner, Michał Giedroyć, Świętosław, zwany Milczącym, Szymon z Lipnicy, Stanisław Kazimierczyk.
Mieszkając przez lata w Krakowie dane było i mi poznać tych świętych, co doprowadziło mnie do kolejnego kroku: poznawania współczesnych świętych, ludzi, którzy wierzą, miłują, którzy ufają Bogu i chcą Go objawiać światu. Grono moich przyjaciół się powiększyło i każda kolejna osoba jest jakoś odkrywana w Duchu, jest wielkim darem i zadaniem, by razem, choć każdy na swej drodze powołania, iść wspierając się drogą prostą do nieba.
Kiedy tak sobie się zastanawiam, co mam poradzić młodemu człowiekowi, który pyta mnie o radę w budowaniu przyjaźni, to pierwszą sprawą, która mi się nasuwa, jest propozycja, by najpierw ów człowiek otworzył się na przyjaźń z jakimś świętym. Niech będzie wierny w tej przyjaźni przez dłuższy czas, a wówczas sam zobaczy, że staną przy boku inni, których będzie odkrywał jako przyjaciół i sam potrafi być przyjacielem.
Wiara – zbliżenie się do Obecnego
Mam świadomość, że to wszystko, co napisałam jest do przyjęcia jedynie dla człowieka wierzącego. I choć na szczęście istnieją rzeczywistości, które nie zależą od naszej wiary, to jednak bez wiary w sercu człowieka pustka wciąż wołać będzie. I dlatego ludzie, którzy czekają na dar wiary są mi bardzo bliscy. Są mi bliscy przez charyzmat jadwiżański, przez to, że będąc siostrą w Zgromadzeniu Sióstr Św. Jadwigi Królowej Służebnic Chrystusa Obecnego, które posługuje w katechumenacie, towarzyszę osobom dorosłym w ich drodze do chrześcijaństwa. Poznałam ludzi z tęsknotą wiary i z egzystencjalnym głodem Boga i dane mi było widzieć i niejako „dotykać” miejsc łaski, które jak źródła tryskają w ludziach, którzy dostępują sakramentów.
Dar wiary! Jak wielka to łaska. Jak wszechmocna to łaska i jak krucha zarazem. Wszechmocna? Tak. Czytając zapiski kronikarskie o bł. Michale znajdujemy notatki o cudach, które działy się za życia Michała, za jego wstawiennictwem, za jego modlitwą. Cuda są owocem wiary, nie odwrotnie. Wiara Michała była prosta, nieskostniała i bez rutyny, była świeża. Wiarę Michała chcę porównać do młodego pędu latorośli, czerpiącej soki z winnego krzewu Kościoła. Młody to pęd, bo Michał urodził się w 1425 r., czyli w pierwszym półwieczu od przyjęcia chrztu na Litwie. Trwanie w winnym krzewie, trwanie w Chrystusie, zapewnia każdemu pewność wysłuchania próśb (zob. J 15).
W każdym więc czasie można być świętym. Jeden warunek – zbliżyć się do Świętego w Trójcy Jedynego. Zbliżyć się z wiarą. Przypomina mi się obrzęd przyjęcia do katechumenatu osób dorosłych, gdzie pierwsze pytanie stawia biskup: „o co prosisz Kościół Boży?” i słyszy odpowiedź kandydata do chrztu: „o wiarę”.
Wiarą można góry przenosić, góry własnych przekonań czy oczekiwań, własnych niemożności. Ale nosimy ten skarb w naczyniach glinianych (2 Kor 4,7), dlatego nie na sobie mamy polegać. Z ręki Obecnego nie wyślizgujmy się na własne życzenie, bo rozbijemy się.
Maryja – wskazująca drogę
Nie sposób mówiąc o bł. Michale nie dotknąć jego relacji z Maryją. Dziś można w kościele św. Marka w Krakowie oglądać XV–wieczny obraz Madonny typu Hodegetria, typ ikony przedstawiającej Matkę Boską wskazującą ręką na Jezusa błogosławiącego światu. Przed tym obrazem modlił się bł. Michał. Maryja ukazująca Jezusa, jakby mówiła: „to Jego słuchajcie”, „za Nim idźcie”. Michał usłyszał Ją i skorzystał z tej rady, dlatego też w litanii ma takie wezwanie „Pielgrzymie na wskazanej przez Nią drodze, módl się za nami”.
Relacja z Maryją jest intymną relacją. W przyjaźni Michał ukazał mi i pozwolił tym się podzielić, że on czuł się przy Maryi bezpiecznie. Ona kształtowała jego serce, Ona jako „naczynie ufności”, rozszerzała jego serce na zaufanie Bogu we wszystkim. Jej zawdzięcza kolejne kroki w miłowaniu Jezusa i w miłowaniu ludzi. Jej zawdzięcza pewność, że życie nie polega na tym, żeby siebie odnaleźć, lecz by znaleźć tę mądrość, która każe siebie zostawić.
To Maryja nauczyła też Michała stania pod krzyżem. Nie uciekania od trudności, od cierpienia, wręcz przeciwnie – wytrwania, mądrej cierpliwości. Mądrość, którą widzę w Michale, w jego postawach, to rysy Maryi, które w nim się odcisnęły podobieństwem. Ufam, że we mnie też się odcisną.
Wdzięczna jestem Bogu za dar bł. Michała Giedroycia w moim życiu. Te kilka wątków mojego świadectwa niech będą ukłonem w stronę bł. Michała, moim publicznym wyznaniem wdzięczności za przyjaźń, za dzielenie się mądrością, za jego obecność drugoplanową, można by powiedzieć, aczkolwiek wstawienniczą i owocną, za jego cierpliwość i wierną miłość. To świadectwo niech będzie też zachętą do poznawania świętych i do zaprzyjaźniania się z nimi, bo pewniej i radośniej iść do przodu za Barankiem przy wsparciu niebieskich i ziemskich przyjaciół.
Anna od Chrystusa Baranka
urodziłam się w Wilnie,
w Zgromadzeniu Sióstr św. Jadwigi Królowej Służebnic Chrystusa Obecnego jestem już ponad 30 lat