400!,  Aktualności,  Świętego spotkałem

Świętego… spotkałem, XV

 

 

Przyjaciółka Boga

karmelitanka bosa

 

    

JM+JT

Moje pierwsze spotkanie ze św. Teresą od Jezusa, można powiedzieć było przypadkowe, ale ponieważ u Boga przypadków nie ma, więc należałoby powiedzieć, że było Opatrznościowe. Chciałam kupić autobiografię św. Teresy od Dzieciątka Jezus, miałam wtedy 20 lat, i zainteresowała mnie ta postać, jednak pani w księgarni powiedziała, że w tej chwili nie mają autobiografii tej Teresy, lecz innej Teresy, zwanej Teresą Wielką. Chociaż nie znałam Jej jeszcze, poprosiłam o tę pozycję. Wkrótce przeczytałam „Księgę Życia”, bo o niej tutaj mowa, lecz muszę przyznać, że nie nawiązałam duchowej relacji ze Świętą, język Jej był dla mnie zbyt przestarzały, zdania zbyt długie, dużo dygresji, a może po prostu nie nadszedł jeszcze czas na odkrycie Matki, bo miałam Ją odkrywać przez Jej duchowe córki?

Nie minął rok, a wstąpiłam do Karmelu pociągnięta przykładem wielu Świętych, których ten Zakon wydał, przyciągana jak mały opiłek żelaza do magnesu – klauzury, która powstała dzięki Teresie od Jezusa z cudowną harmonią między modlitwą, a pracą; radością wspólnych rozmów i ciszą kontemplacji, trwaniem w Bożej obecności pośród klauzury, której horyzonty sięgają nieskończoności, choć zamyka się w przestrzeni ściśle określonej murem klauzurowym…

Rozpoczął się czas formacji, poznawanie naszego charyzmatu, co oczywiście łączyło się z czytaniem pism Świętej Naszej Matki, bo tak nazywają karmelitanki Świętą Teresę. Święta stawała się coraz bardziej moją Matką i Przewodniczką. Na początku język pism i styl wyrażania się stwarzał trudności, lecz z pomocą przyszły mi listy Świętej. Poprzez listy zaczęłam Ją lepiej rozumieć, stawała się bliższa, taka ludzka, dynamiczna, pełna uczuć, żaru, czasem roześmiana, a czasem płacząca w nieutulonym żalu, czasem nawet rozgniewana na tych, co chcieli wypaczyć zaprowadzony przez Nią styl życia przez zbytnią ciasnotę ducha i surowość, a ona przecież zawsze pragnęła dla swych córek świętej swobody, wolności ducha szukającego tylko Boga. Przede wszystkim jest Ona Świętą spragnioną Prawdy i poszukującą prawdy: Prawdy o Bogu Miłości, i o człowieku, o mnie samej, zawsze słabej i potrzebującej Jego. A także prawdy mówiącej o tym, że Bóg mnie potrzebuje, by miał gdzie rozlewać Swe miłosierdzie i by miał kogoś kto będzie płakał wraz z Nim nad rozdartym Kościołem i kto będzie potrafił dostrzec Jego dary i przyjąć je z wdzięcznością. Jak nie kochać takiej Świętej, takiej Matki?

Pewna piosenka nazywa świętą Teresę Przyjaciółką Boga. Tak, to najlepsze Jej określenie. I Ona zaprasza mnie do przyjaźni z Bogiem, bo – jak pisze „Bóg ma tak niewielu teraz przyjaciół i potrzeba byśmy byli Jego prawdziwymi przyjaciółmi…” mocnymi, wiernymi, przyjaciółmi Boga, którzy całą ufność w Nim i tylko w Nim pokładają, którzy pozostają „samotni, czyści i spragnieni Jego samego”… Tego uczy mnie Święta Nasza Matka i do tego nieustannie wzywa, w sposób pociągający, żywy, bo jest blisko, jak prawdziwa Matka. Gdy całuję Jej relikwie, lub szkaplerz figury Świętej, którą mamy w naszym chórze, wiem, że to Ona, żywa na nowo wzywa mnie do wędrówki za Jezusem i powtarzam wraz z Nią „razem pójdziemy, Panie!…”

Mamy kontakt listowny z siostrami z pierwszego Karmelu założonego przez Świętą w Ávila. Kilka lat temu siostry z Ávila przysłały nam nieduże pudełko z prezentami. Po otwarciu pudełko pięknie pachniało, może jaśminami, może lawendą. Był to piękny, intensywny zapach, który trwał przez mniej więcej miesiąc, dopóki prezenty nie zostały rozdane, a pudełko otwarte na dłuższy czas. Później podziękowałyśmy siostrom za te dary i wspomniały o pięknym zapachu, przypuszczając, że to jakiś hiszpański zwyczaj. Siostry odpisały, że zapewniają, iż niczym pudełka nie perfumowały, ale nie dziwią się temu, co nam się przytrafiło. Zdarza się bowiem, że ludzie odwiedzający ich klasztor czują piękny zapach, to woń Świętej Matki. Gdy Święta oddała Bogu Swe ostatnie tchnienie Jej ciało długo wydawało piękną woń, podobnie jak Jej relikwie zabierane po Jej śmierci do różnych miejsc. Często też dawała swym duchowym córkom odczuć swą obecność właśnie poprzez zapach: jaśminu, cytryn i pomarańczy, taki tajemniczy, piękny zapach.

Święta żyje, a Jej woń napełnia cały Kościół! Również w dniu Jej śmierci, w październiku, za oknem pomieszczenia, w którym odchodziła z tego świata, drzewko od wielu lat suche, zakwitło na biało. Zakwitło, i nadal kwitnie… dzięki Jej życiu, które daje sok życiodajny Kościołowi świętemu, tak teraz potrzebującemu serc oddanych Bogu, jak Ona.

I takie jest moje, takie jest nasze pragnienie, jak Ona wypraszać zdroje łask dla Kościoła i dziękować Bogu za Życie, które codziennie wylewa na cały świat spragniony prawdziwych wartości, prawdziwej miłości…

 

karmelitanka bosa