400!,  Aktualności,  Świętego spotkałem

Świętego… spotkałem, XXIV

 

 

Jest cierpliwym danserem niezdolnej do tańca uczennicy

Wojciecha Michałek SCB

 

Było to 24 listopada, gdzieś około południa. Zadzwoniła do mnie siostra Anna Musiał nie znam Jej, ani nie wiem do jakiego należy zgromadzenia, ani czym się zajmuje. Po krótkiej rozmowie i przedstawieniu powodu dla którego dzwoni – nie wiem kto Jej podpowiedział o moich marzeniach, bo życie zakonne jest dla mnie spełnieniem młodzieńczego marzenia. Było ich wiele, a wśród nich te o miłości wielkiej, gorącej i nigdy się niekończącej, i było jeszcze jedno najpiękniejsze, wciąż aktualne – ZATAŃCZYĆ Z OBLUBIEŃCEM.

Jestem siostrą ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Świętego Karola Boromeusza, którego dom generalny znajduje się w Mikołowie. Od wielu lat posługuję osobom chorym. Wcześniej przez 22 lata były to kobiety przewlekle psychicznie chore, obecnie są to osoby z przeróżnymi dysfunkcjami przebywające w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym.

Im dłużej pełnię swoje powołanie, tym bardziej mam świadomość, że jest ono tajemnicą i nie da się go opisać najbardziej złożonymi zdaniami ani malowniczymi słowami. Choć moje zakonne marzenie rozpoczęłam 16 kwietnia 1983 roku, do dziś nie wiem co PANA urzekło w grudce Ziemi Beskidzkiej, że się nad nią pochylił i w swojej ugniatał dłoni; nie wiem czym GO kształty urzekły naczynia glinianego, że spośród wielu dzbanów, po moje sięgnął naczynie; i nie wiem jak MU smakował warg moich pierwszy pocałunek, do warg Jego tęsknię każdego poranka. Bo mi MIŁOŚĆ zaprzysiągł na wieki, za ten jeden mój pierwszy pocałunek.

Nie wiem też czy jestem wystarczająco dobrą pielęgniarką. Z pewnością są inne, lepsze ode mnie, bardziej gorliwe i cierpliwsze, ale nie chcę i chyba nie potrafiłabym robić nic innego jak posługiwać chorym i uczyć się ,,tańczyć’’, bo moja codzienność, praca wśród chorych to ,,próba generalna’’ wymarzonego tańca, a jest to niełatwe zadanie, bo tancerką nie jestem – mam obie lewe nogi.                  

Pan Bóg powołał nasze Zgromadzenie do życia i pełnienia miłosierdzia jako szczególnej misji w Kościele. Jego początkiem było dzieło Józefa Chauvenel’a – członka parlamentu w Metz i adwokata w Nancy w Lotaryngii, którym Duch Święty posłużył się do urzeczywistnienia ewangelicznego miłosierdzia wobec najbardziej ubogich i chorych. Pielęgnując chorych na cholerę w Toul zaraził się i zmarł. Zapoczątkowane dzieło kontynuował ojciec Józefa, Emanuel Chauvenel. Spełniając testament syna przekazał 8 czerwca 1652 roku dom pod wezwaniem Świętej Rodziny współpracowniczkom Józefa. Od przekazanego im następnie domu św. Karola Boromeusz zaczęto je nazywać Siostrami Miłosierdzia od Świętego Karola, potocznie boromeuszkami. Siostry we współpracy z łaską Bożą, troszczyły się o duchowy rozwój. Rozpamiętywały przykład życia Józefa Chauvenel’a i wzorowały się na św. Karolu, którego Opatrzność Boża podarowała im za patrona. Kanonizowany w 1610 roku Karol Boromeusz był dla nich żywym i aktualnym świadkiem – wzorem miłowania Boga i ubogich.

Z postacią świętego Karola Boromeusza zetknęłam się dopiero w klasztorze i to na zasadzie ,,czytania” żywotów świętych. Nie pociągał mnie, na obrazkach był cherlawy, brzydki, niski, ze zbyt dużym nosem… a na dodatek jeszcze się jąkał – trochę jak ja. Bliższy stał mi się podczas pontyfikatu św. Jana Pawła II, który o swoim patronie mówił z wielką miłością. A najbliższy podczas trwającej pandemii. Święty Karol Boromeusz wiedział czego chorzy i umierający potrzebują najbardziej. W czasie zarazy, w Mediolanie w 1577 roku, nie wahał się służyć cierpiącym, udzielając im sakramentów i niosąc pomoc medyczną. Jego służba chorym była tak oddana, że z czasem okres mediolańskiej zarazy nazwano „Epidemią Świętego Karola’’. Wtedy moje serce goręcej przylgnęło do tego wielkiego GENIUSZA; z każdym dniem odkrywałam urzekające Jego piękno.

Urodził się w roku 1583 we Włoszech. Studiował w Mediolanie, a potem w Pawii, gdzie uzyskał doktorat z prawa cywilnego i kanonicznego w roku 1559. Jego wuj, kardynał de Medici wybrany w tym samym roku na papieża (Pius IV), mianował go kardynałem, a wkrótce potem arcybiskupem Mediolanu, mimo iż św. Karol nie był jeszcze księdzem. Święcenia kapłańskie i sakrę biskupią przyjął dopiero w 1563 roku. Pozostał w Rzymie i zaczął pilnie pracować dla dobra Kościoła: założył Akademię Watykańską, jako papieski sekretarz stanu doprowadził do wznowienia Soboru Trydenckiego i do pomyślnego jego ukończenia w roku 1563. Kiedy w 1575 roku w jego stolicy biskupiej wybuchła zaraza dżumy zasłynął z pełnej poświęcenia opieki nad chorymi. Nie tylko fundował przytułki, lecz także osobiście pielęgnował chorych, na pomoc tę przeznaczył wszystkie swoje dochody. W Mediolanie założył pierwsze na świecie seminarium duchowe.

Ten szlachetny duchowny był jednocześnie wielkim reformatorem Kościoła, bardzo aktywnym we wdrażaniu reform Soboru Trydenckiego. Walczył z nieprawidłowymi zjawiskami w Kościele, a zakładając szkoły i seminaria, dbał o podniesienie poziomu wykształcenia duchownych. Posiadał bardzo szczególne cechy charakteru, którymi kierował się w życiu: siłą ducha i woli, jasnym poglądem na rzeczywistość i niezłomną odwagą. Posiadał jeszcze jedną bardzo ważną cechę: POKORĘ. Wypracował ją z wielkim trudem pracy wewnętrznej. Podczas całego swojego życia i pracy pasterskiej św. Karol usiłował zjednoczyć w sobie dwie cechy – moc i łagodność. Był surowy dla siebie, oddany całkowicie wyczerpującej pracy duszpasterskiej. Umarł w Mediolanie 3 listopada 1584 roku, gdy opiekował się ofiarami wielkiej zarazy. W roku 1602 został beatyfikowany, a w 1610 kanonizowany.

Trudno na kilku stronach ukazać jego POKORNĄ WIELKOŚĆ.
Dziś zachwycam się tą pokorną wielkością, opoką wiary, ostoją nadziei, ochotną ofiarą w czasie zarazy, bohaterem cnót wszelkich, skałą nieugiętą wśród burz i prześladowań. Poznaję że jest On cierpliwym danserem niezdolnej do tańca uczennicy.

Kochany przyjacielu, pragnę zaprosić Cię do wspólnej ze mną modlitwy…

Święty Karolu, ofiarowany nam przez Bożą Opatrzność na Patrona Zgromadzenia, pomagaj nam żyć charyzmatem, który został objawiony Józefowi Chauvenel. Uczyń nas darem Bożej miłości wobec wszystkich. Twój przykład bezinteresownej służby Kościołowi niech nas kształtuje i prowadzi do głębszej więzi z Chrystusem

… i tańca, któremu na imię miłosierdzie.
„Naprawdę, aby zasmakować w sprawach Bożych, trzeba mieć ducha Bożego, to znaczy być z Nim zjednoczonym, poddanym Jego świętej woli, wyrzec się wszystkiego, co Nim nie jest, Jego samego miłować, a bliźniego dla Niego i z Jego powodu” /św. Karol Boromeusz/.

A na zakończenie jeszcze to jedno!

„…posłuchaj, co powiem. Jeśli płomień Bożej miłości zapalił się już w tobie, nie odsłaniaj go pochopnie, nie chciej wystawiać go na wiatr. Pilnuj ognia, aby nie zagasł i nie utracił swojego ciepła” /św. Karol Boromeusz/

                 

 

Wojciecha Michałek, boromeuszka


posługuje chorym w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Mikołowie
więcej zob. Apostolstwo Chorych

Polecamy również artykuł o naszej Autorce w katowickim GOŚCIU NIEDZIELNYM 5/2020