400!,  Aktualności,  Świętego spotkałem

Świętego… spotkałem, XXVI

 

 

Opatrznościowe spotkanie ze świętym Opatrzności

Wiktor Cezary Wójcik CR

 

 

 

Święty Kajetan? A kto o nim słyszał? Teatyni? Ci od teatru? Klerycy Regularni? To samo co Kanonicy Regularni?

Pytania które słyszę zazwyczaj gdy się komuś przedstawiam, uzasadnione zresztą ponad 300-letnią nieobecnością Teatynów na ziemiach polskich (mieli placówki we Lwowie, gdzie zajmowali się Kolegium Ormiańskim i w Warszawie, prowadząc szkołę, która do swoich absolwentów zalicza Stanisława Augusta Poniatowskiego, ostatniego Króla Polski). Jak to zatem możliwe, że pewien zwykły, warszawski student z dnia na dzień zostawił swoje studia, swoją rodzinę, swoje życie – “Wstał i poszedł za Nim”?

Rok 2016. Po roku studiowania lingwistyki stosowanej (z językiem włoskim), postanowiłem spędzić wakacje we Włoszech, z biletem w jedną stronę – by podszlifować nabyte umiejętności językowe, popracować trochę, żeby się utrzymać samemu przez czas wakacji, a potem wrócić na kolejny rok studiów do Polski. Początkowo w planach była Florencja, ale w końcu przeważył Rzym. Dziwnym trafem… Przez przypadek…

Miała ze mną jechać jeszcze jedna osoba, z takim samym szalonym planem jak mój. Wycofała się w ostatnich dniach – zostałem sam, z dylematem i z biletem. Zdecydowałem w końcu pojechać, sam, mimo że nie znałem nikogo i jechałem kompletnie w nieznane, miałem jedynie bilet i wynajęty pokój, niedaleko Watykanu.

Pierwsze dni były pełne zachwytu, pełen entuzjazmu przemierzałem ulice i uliczki Rzymu, bez wytchnienia zwiedzałem kolejne bazyliki, zabytki, miejsca kluczowe dla historii i kultury naszej cywilizacji. Potem z tym samym entuzjazmem roznosiłem swoje CV po sklepach, barach, restauracjach – z marnym skutkiem. Sezon był już w pełni, obsadzone wszystkie stanowiska i role.

Zniechęcony do swojej wyprawy, po niemal miesiącu samotnej tułaczki, zdecydowałem że misja się nie powiodła i trzeba wracać do Polski.

Nie mogąc kupić z dnia na dzień biletu na samolot, chciałem kupić bilet na autobus, ale jako że było to w porze obiadowej (we Włoszech czas świętego odpoczynku), punkt był zamknięty. Zaszedłem więc w międzyczasie po pamiątki do sklepów znajdujących się nieopodal placu św. Piotra. W jednym z nich znajdowała się starsza pani, która pamiętała, że wcześniej szukałem pracy (z moim CV zaszedłem praktycznie do wszystkich sklepów w okolicy). Zapytała mnie czy się udało. Odpowiedziałem że nie, oraz że muszę już niestety wracać.

Z tego sklepu już nie wyszedłem. Okazało się, że w międzyczasie zwolniło się miejsce i panie, które prowadzą sklep, potrzebują na miesiąc osoby która mówi po polsku (ze względu na wielu pielgrzymów polskich). Zostałem na dzień próby, pracę miałbym rozpocząć za nieco ponad tydzień.

Tego samego dnia, do tego samego sklepu przyszło dwóch Polaków. Okazało się, że są to zakonnicy, teatyni, mieszkający we Włoszech, będący w drodze obecnie do Polski na Światowe Dni Młodzieży. Przedstawili się, porozmawialiśmy krótko (nie miałem zielonego pojęcia o istnieniu ich zakonu), przyszła także młodzież która pielgrzymowała wraz z nimi (z różnych zakątków świata: Meksyku, Argentyny, Brazylii), zaprosili mnie do Neapolu na święto św. Kajetana, które miało być niedługo obchodzone, po czym poszli dalej.

Wydawałoby się zupełnie normalne, przypadkowe spotkanie. Ale w moim sercu coś się wydarzyło. Poczułem się jak Mateusz, celnik, który w swojej codzienności, w swoim szarym życiu, wśród osób, które przechodziły obok jego komory celnej, spotkał także osobę całkiem wyjątkową – Jezusa, który powiedział do niego “pójdź za Mną”. Wydawałoby się absurdalne, tak też ja o tym myślałem i nie do końca rozumiałem to, co czuję, nie potrafiłem tego opisać.

Krótko mówiąc, po kilku dniach spakowałem walizkę i pojechałem do Neapolu, w wyznaczony mi dzień – 2 sierpnia. Przyjeżdżając do tego niezwykłego miasta, poczułem się jakbym zmienił kontynent. Chaos, zamęt i duszne gorąco – nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Podjeżdża zdezelowany samochód, a w nim bracia, którzy wiozą mnie do klasztoru, w samym sercu starożytnego miasta. Teatyni w Neapolu mają bazylikę, której początki sięgają I wieku – była to wpierw świątynia pogańska, zmieniona w kościół w VIII wieku. Od XVI wieku opiekują się nią właśnie Teatyni.

Tu należy powiedzieć kilka słów o zakonie. Narodził się w 1524 roku, 14 września, przy ołtarzu św. Piotra w Bazylice Watykańskiej, ślubami 4 założycieli – Jana Piotra Carafy (późniejszego Papieża Pawła IV), św. Kajetana, Paolo Consiglieri i Bonifacio De’Colli. Wobec kryzysu, który toczył Kościół, utraty obyczajów ze strony kleru, jak również zagrożenia Reformacją, postanowili odpowiedzieć na to osobiście – ich odpowiedzią było zreformować samych siebie, aby zreformować cały Kościół. Tak powstał Zakon Kleryków Regularnych (teatyni to nazwa popularna, od łacińskiej nazwy miasta Chieti, gdzie Carafa był biskupem przed założeniem zakonu). Oznacza ona kler (“klerycy” jako członkowie kleru), który żyje w sposób “regularny”: żyje we wspólnocie, wszystko ma wspólne i składa 3 śluby: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Sposób życia bardzo esencjalny, a rewolucyjny na tamtą epokę. Kościół znał bowiem do tej pory życie zakonne pod postacią zakonów mniszych i żebraczych. Zakon Kleryków Regularnych otwiera w ten sposób Kościół na nową gałąź zakonów – zakony kleryckie (takie jak jezuici, barnabici, pijarzy).

Wracając do historii św. Kajetana, w momencie zakładania Zakonu razem z 3 towarzyszami, był on już kapłanem, z rolą nie byle jaką – był protonotariuszem apostolskim, piastował jeden z urzędów najbardziej dochodowych w ówczesnym Rzymie. Jego kapłaństwo było, tak jak wszystko w jego dotychczasowym życiu, kolejną odznaką, bardziej prestiżem aniżeli duchową ścieżką. Aż do momentu, w którym odprawił swoją pierwszą Mszę, w Bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie, przy ołtarzu gdzie przechowywane są relikwie żłóbka Pańskiego, w noc Bożego Narodzenia. Podczas Mszy świętej objawiła mu się Matka Boża, która podała mu nowonarodzone Dzieciątko Jezus. Było to początkiem jego nawrócenia. Od tej pory szukał Boga z jeszcze większą gorliwością. Tak właśnie spotkał pozostałych 3 przyszłych współbraci, którym przyświecał ten sam cel – szukać Królestwa Bożego poprzez posługę kapłańską we wspólnocie i reformując samych siebie.

Najpierw mieszkali oni w Rzymie, potem z powodów politycznych musieli uciekać do Wenecji, stamtąd św. Kajetan wyruszył, by otworzyć nowy dom w Neapolu. Przez zaufanie jakie miał w Bogu w trapiących go nieustannie przeciwnościach, został nazwany również “Świętym Opatrzności Bożej”. Zmarł 7 sierpnia 1547 roku, ofiarując swoje życie za pokój w Neapolu, ogarniętym bratobójczą walką. Został ogłoszony patronem Neapolu, za miłość jaką miał do tego miasta i jego mieszkańców, okazaną nie tylko w momencie śmierci, ale także później, w trakcie epidemii dżumy, która ustała za jego wstawiennictwem.

Wracamy z naszej podróży w czasie, do 2016 roku. 7 sierpnia, 469 lat po śmierci św. Kajetana.

Cała historia, życie pierwszych Teatynów jak i życie obecnych Teatynów niezwykle mnie uderzyło. Zdałem sobie sprawę z tego, co czułem, wyjaśniłem to, co czułem w momencie pierwszego zetknięcia się z nimi – to Bóg chciał pokazać mi to miejsce, które jest moim miejscem, powołanie, które uczynił także moim powołaniem. Wszystko w jednej chwili stało się jasne. Pustynia, która była w moim sercu, którą przygotował Pan Bóg w trakcie mojej rzymskiej “tułaczki”, nagle zakwitła i stała się pięknym ogrodem.

W dzień wyjazdu, bez żadnych wątpliwości i ku wielkiemu zdziwieniu, i zaskoczeniu Ojca Przełożonego, żegnając się, i dziękując za gościnę… zapytałem się kiedy będzie możliwy powrót, by już definitywnie wstąpić do Zakonu.

Wróciłem do Rzymu, gdzie do końca sierpnia zostałem, pomagając w sklepie, w którym wszystko się zaczęło. Pan Bóg rozwiązał, za pomocą moich Aniołów Stróżów w postaci Pań, które mnie zatrudniały, także inne problemy związane z pobytem (udało mi się znaleźć mieszkanie na ten czas), a Panie z troską, iście zakonną, troszczyły się także o moje życie duchowe!

We wrześniu wróciłem do domu, jeszcze tego samego dnia oświadczyłem rodzicom o mojej decyzji, co nie było łatwe, ani dla mnie, ani dla nich. Ostatecznie wzięły górę przygotowania praktyczne do mojego wyjazdu, który nastąpił miesiąc później, w październiku 2016 roku. Wstąpiłem do Zakonu, w Domu św. Pawła w Neapolu, i jestem tutaj do dziś, już po ślubach wieczystych, oczekuję końca studiów i święceń diakońskich i kapłańskich.

Wszystkim, którzy się wahają, boją się, chciałbym dziś powiedzieć: Odwagi! Być może morze jest wzburzone i fale są wysokie, ale woła Cię sam Bóg, który sprawi, że będziesz po tym morzu stąpał! Na takim gwarancie nigdy się nie zawiedziesz!

“W Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki!”

 

 

 

Wiktor Cezary Wójcik CR
Teatyn.
Studiuję, na co dzień zajmuję się muzyką,
jestem organistą, wykonuję i uczę śpiewu gregoriańskiego.
Zajmuję się również
duszpasterstwem powołaniowym.
vittorio.teatino@gmail.com