Tabgha – Kościół Prymatu
Wspomnienia Mamy
Jak zwykle, kolejny dzień pielgrzymki rozpoczyna się wcześnie rano. Wstajemy, jemy i pędzimy do autobusu, aby nie narazić się na zarzut opóźniania wyjazdu. Wystarczy jedno spojrzenie naszego Opiekuna. Wiadomo, kto nas pilnuje i narzeka na nasz brak entuzjazmu o szóstej rano, na urlopie. Ale w trakcie jazdy, nikt nie śpi. Patrzę na zmieniający się krajobraz za oknami autobusu. Jedziemy na nad jezioro Genezaret zwanym Galilejskie. Trochę historii przybliża nam nasz Opiekun, opowiadając o cudownym rozmnożeniu chleba i ryb. Ten czar przydałby się i w obecnym czasie, u nas w Polsce, bowiem rozmnażają się cudownie ceny (rosnąc w górę, przy stającym w miejscu, wynagrodzeniu, za pracę czy emeryturze, fachowo to się nazywa inflacja). Dojeżdżamy na miejsce i na początek wita nas klasztor Tabgha, zajmowany przez Benedyktynki. Oj, będę miała co opowiadać naszym Benedyktynkom z Żarnowca (polecam zwiedzenie ich skarbca – eksponaty takie, że nawet Odział Muzeum Narodowego w Gdańsku nie posiada). Jest cel naszej wizyty. Mozaika posadzkowa z V wieku przedstawiająca dwie ryby i kosz, w którym są… cztery chleby. A gdzie piąty? Zgodnie z Pismem, Chrystus rozmnożył 5 chlebów i 2 ryby. Gdzie więc brakujący piąty? Jest. Piąty chleb jest symbolizowany jako Chleb Eucharystyczny, obecny na ołtarzu! Dostępny dla każdego, kto wierzy w Niego. Ale to nie koniec, jeszcze idziemy dalej, popędzani przez Opiekuna. Ciepło, parno, a trzeba nadal „na piechotę”. W dali widać ciemnoszary, mały kościół, z białymi opaskami wokół okien i drzwi. Kościół Prymatu św. Piotra, położony na skale, u podnóża jeziora. Wchodzimy do kościółka. Jest skromnie, tylko ołtarz. Widzę księdza Andrzej, opiekującego się swoją Mamą, tłumaczącego coś jej po cichu. Ksiądz Rafał, stoi w rogu kościółka, zaczytany. Nawiasem mówiąc, w trakcie tej całej pielgrzymki, mam wrażenie, ze ksiądz Rafał, milczący, jak nigdy, w każdym miejscu, które odwiedzamy, konfrontuje je z zapisami Ewangelii. Co prawda, ksiądz Piotr, czyta nam fragmenty Ewangelii, odnoszące się do danego miejsca i je interpretuje, ale też chciałabym usłyszeć wersję ks. Rafała. Nie mam odwagi naruszać jego zamyślenia. Widać, że przeżywa. Schodzę z Córcią do brzegu jeziora i bierzemy na pamiątkę, z tego tak szczególnego miejsca (dla osoby lubiącej jeść), po małym kamyczku, który ściskam w dłoni, pisząc te słowa. Odróżnia się od innych, zebranych w trakcie trwania pielgrzymki. No dobrze, ale jak być tutaj i nie spróbować ryby Św. Piotra? Jest w planach, ale trzeba do niej pojechać. Dobrze, że nie pieszo.
Gdańsk, dnia 19.08.2023 roku,
Renata
P.S. Ryba Św. Piotra była świetna, ale jako osobie, kupującej w czasach młodości, ryby morskie, bezpośrednio z połowu, z łodzi rybackiej, przypominała w smaku flądrę, zwanej też płastugą, mimo, iż kształtem przypominała bałtyckiego śledzia.
Wspomnienia córki
Kolejny dzień pielgrzymki i po raz kolejny w pokojach rozbrzmiewa alarm. Tym razem wcześniej niż zwykle, bo przed 6 rano. Kuchnia specjalnie dla naszej grupy przygotowuje nam wcześniej śniadanie. Patrzę na mamę i widzę, że dzisiaj jest formie. Spoglądam za okno i widzę, że zapowiada się kolejny deszczowy dzień. W końcu w Ziemi Świętej pada przez niecałe 28 dni w roku, więc dla mieszkańców jest to specjalne wydarzenie, które należy uszanować.
Dzisiejszym celem podróży jest kraina Galilejska, a konkretniej klasztor Tabgha. Gdy dojeżdżamy na miejsce o dziwo nie pada, co budzi duże zaskoczenie, ale również i zachwyt. Spokojnie razem z mamą zmierzamy w kierunki klasztoru prowadzonego przez Benedyktynki, w którym znajduje się mozaika przestawiająca dwie ryby, cztery chleby i kosz. Ksiądz Łabuda tłumaczy swoim owieczkom, gdzie znajduje się piąty bochenek chleba, który symbolizuje Chleb Eucharystyczny. Gdy rozglądam się dookoła widzę zamyślonego księdza Rafała, który czyta Pismo święte i przeżywa swój pobyt w tym miejscu. W oddali widzę mamę, która rozmawia z prepozytem na temat budowli. Poza księżmi z Kongregacji Świętego Filipa Neri w Tarnowie jest z nami również ksiądz Andrzej, który pomaga swojej mamie w przejściu po nierównej posadzce i tłumaczy jej zawiłości opisane w Biblii ze stanem faktycznym. Podobnie w oddali można dostrzec księdza Mirka, który również od czasu do czasu czyta fragmenty Pisma Świętego i rozgląda się, by zlokalizować swoją mamę.
Na tę pielgrzymkę pojechała dużo rodzin z bliskimi i każda rodzina, w ten piękny dzień ,w krainie Galilejskiej przeżywa swój pobyt inaczej. Jedni robią zdjęcia, inni są skupieni na słowach przewodnika, a jeszcze inni oddalają się ku jezioru Galijskiemu, by ulec zmyśleniu. Ja zaliczam się do ostatniej z tych grup. Również podążam ku brzegowi i patrzę w dal zastanawiając się nad wydarzeniami, które miały miejsce dawno temu, w tym właśnie miejscu. Po chwili zadumy dostrzegam w wodzie kamień w kształcie serca i sięgam po niego. W chwili, gdy ta unikalna pamiątka spoczywa w mojej dłoni, dołącza do mnie mama, która dostrzega inny kamień i prosi mnie o jego wyłowienie. Po chwili uśmiechamy się do siebie i trzymając się za ręce podziwiamy piękno Tabghi. Po chwili zapomnienia, wracamy z przewodnikiem do autobusu. W końcu dzisiaj czeka jeszcze rejs po jeziorze Galilejskim i skosztowanie Ryby Św. Piotra.
Gdańsk, dnia 19.08.2023 roku,
Karolina
zobacz więcej↓