400!,  Aktualności

Historia świętego żołnierza – Ignacy Loyola patron rekolekcji

 

„Na większą chwałę Bożą!”

ks. Robert Piechnik COr

 

 

Urodził się gdy umierał średniowieczny świat.

Żył w czasach olbrzymich przemian, kiedy człowiek zajął miejsce Boga.

Stał się kulawym generałem oddanym na wyłączną służbę Bogu.

Umarł gdy w bólach rodził się nowożytny świat.

Jego życie można streścić w zdaniu: Człowiek planuje, a Pan Bóg krzyżuje.

Poznajmy najsłynniejszego Baska na świecie…

 

„Kiedy ujrzał światło dzienne w swym rodowym baskijskim zameczku hiszpańskiej prowincji Guipuzcoa, świat znajdował się w stanie wrzenia i przełomu. Ojczyzna jego dumna, świeżo zjednoczona, zdobywała owoce wielowiekowej rycerskiej służby w obronie chrześcijaństwa, kruszyła ostatnie ślady władztwa Maurów na półwyspie, a okręty jej Kolumbowym szlakiem przez odmęty oceanu do nieznanych, a wspaniałych wędrowały krain.[1] (…)

Inigo, czyli Ignacy, najmłodszy syn wśród licznego rodzeństwa, w pacholęcym wieku powędrował na świetny dwór królewski Ferdynanda Katolickiego i rychło od służby dworskiej przeszedł do wojennej. Aż do trzydziestego roku życia nic nie zapowiadało przyszłego świętego: życie Ignacego nie miało wcale wyższego, duchowego pierwiastka. Jego bystre oczy ze smagłej twarzy butnie i dumnie spoglądały w świat, bo też nie zawodnie pod tym sklepionym czołem śmiałe i dumne tkwiły marzenia, ale były to marzenia zupełnie świeckie, choć rzecz naturalna, zaprawione gorącą atmosferą religijną, czasu, narodu i tradycji baskijskiej rodziny. Bardzo dbały o swą powierzchowność, musiał być całkowitym typem dworzanina i rycerza. Miał jednak i naturalne przyrodzone cnoty właściwe najszlachetniejszym synom narodu i rodu, który go wydał. Prawość, odwaga zarówno wojenna, jak cywilna, hojność i obojętność na wszelki zysk osobisty były mu wrodzone. Cierpienia potrafił znosić po bohatersku. Poczucie obowiązku miał wysokie, a w tym wszystkim ujawniały się rysy prawdziwej wielkości duszy z jednym znamieniem istotnie i głęboko chrześcijańskim, a mianowicie z ochoczością w przebaczaniu swoim nieprzyjaciołom, których czasem własnoręcznie i hojnie obdarowywał. Mógł się stać wzorowym rycerzem swego czasu, ale niekoniecznie świętym. (…)

Gdy Ignacy bohatersko obronił (r.1521) oblężoną przez Francuzów Pampelunę, pocisk strzaskał mu nogę. Przeniesiony do ojczystego zameczku, musiał w Loyoli spędzić na łożu długie miesiące wśród cierpień, dwukrotnej operacji, łamania i zestawiania kości oraz powolnej rekonwalescencji. Wtedy to zamiast żądanego rycerskiego romansu, pełnego celtyckiej fantazji, dostał do rąk: „Żywot Chrystusa” i „Kwiaty Świętych”. Te dwie książki nowe rozpaliły ognie w duszy Ignacego. (…) Jak każdy Hiszpan, Ignacy Loyola był dumnym i ambitnym; czy w sprawach doczesnych, czy w sprawach wiecznych gotów był sobie stawiać wielkie do osiągnięcia cele. Ambicja triumfów rycerskich przekształciła się w ambicję służenia Bogu, tak jak służyli Święci Pańscy. „Czyż ja bym nie mógł — mówił sobie — to uczynić, co uczynił św. Franciszek! A gdybym też tak zrobił, jak św. Dominik?“ — Odpowiedział: — Mogę, chcę, uczynię — będę żołnierzem Chrystusowym! (…) Zaledwie okrzepł na zdrowiu, wbrew wszelkim przeszkodom rodzinnym udał się w pielgrzymkę do Montserratu, katalońskiej Częstochowy, i tu przed cudownym wizerunkiem Bogarodzicy odbył swoją całonocną straż rycerską w pielgrzymim obleczeniu, z laską wędrowca, zawiesiwszy dawny oręż jako wotum. Tu złożył ślubowanie swoje na nową służbę i nowy bój: przez ręce Niepokalanej ofiarował się na rycerza Chrystusowego. (…) Aby zostać w ukryciu i usunąć wszelkie zewnętrzne powody pokus i rozerwań, udał się do pobliskiego, cichego miasteczka Manresy, gdzie rozpoczął życie surowe, żebracze, pełne zewnętrznych ćwiczeń pokutnych oraz posługi bliźnim. (…) Grota skalna stała się miejscem jego rozmyślań, modlitwy kontemplacyjnej. (…) Głównym wynikiem rozmyślań w grocie Manresy jest wyrobienie woli karnej. (…) Ten żołnierz, zaledwie umiejący czytać i pisać w ojczystym języku, stworzył w samotnej grocie przedziwny system „Ćwiczeń duchowych”. (…) Książka ta była dziełem całego jego życia i w życie była wcielona. Stała się ona kierowniczą, wychowawczynią dusz, dziś nią jest i po wieki będzie. (…)

W Manresie św. Ignacy przebył prawie rok. Tu stał się wyrobionym bojownikiem Chrystusowym, a uzbrojony w nadzwyczajny oręż swoich „Ćwiczeń”, kierował się na drogę wodzostwa. Żarliwy człowiek czynu nie mógł poprzestać na własnym, wewnętrznym wyćwiczeniu, postanowił innych wspomóc w ćwiczeniu, innych podciągnąć pod sztandar Chrystusowy i dalej szukać dróg dla wykonania swoich zadań w służbie Bożej. Powędrował w świat. Stał się pielgrzymem. (…) W ubogim obleczeniu pokutnika, o żebranym chlebie i za posługi duchowe przedostał się do Rzymu, gdzie po raz pierwszy stanął w Palmową Niedzielę 1523r. Otrzymawszy błogosławieństwo Ojca chrześcijaństwa, udał się do Wenecji, a stamtąd okrętem do Ziemi Świętej. (…)

Zrozumiał, że jeżeli on, pielgrzym, ma być i misjonarzem i bojownikiem, to musi swoją gorliwą wiarę oświecić światłem wiedzy. Postanowił sobie zdobyć wykształcenie naukowe. Jak postanowił, tak uczynił, a zaczął od szkółki elementarnej, w której trzydziestotrzyletni mężczyzna zasiadł obok malców, ażeby obkuwać łacinę, jedyny język nauki ówczesnego świata. Znowu występuje wyraziście wytrwałość jego karnej woli. W parę lat później był już na wszechnicach w Alcali i Salamance. (…) Spragniony zdobycia wiedzy, a może już i w poczuciu apostolskiego znaczenia swej wędrówki, ruszył do Paryża, dokąd przybył 2 lutego 1528r. i spędził tutaj siedem lat na wytrwałej i poważnej pracy naukowej. Nie stał się uczonym większej miary, ale w filozofii osiągnął stopień magistra, a następnie przestudiował teologię. (…) W Paryżu dochodzi do systematycznego porządku, który czyni z niego tak zadziwiającego organizatora i wodza nowych duchownych zastępów. (…) Pociągnął kolegów z Sorbony. „Ćwiczeniami duchowymi” podniósł na wyżyny i uczynił towarzyszami swej coraz jaśniej rozwijającej się pracy. Byli to ludzie sfer rozmaitych, różnych narodowości i różnorodnych charakterów, zjednoczeni jedną ideą służenia Bogu i bliźnim pod sztandarem Chrystusa. Sabaudzki wieśniak Piotr Faber (jedyny w on czas kapłan w tym gronie), wielki pan, uczony i już profesor, Franciszek Ksawery, dalej Hiszpanie, Portugalczyk, a potem znowu Sabaudczyk i Francuzi. Zrazu sześciu towarzyszy, później dziesięciu oto początek wielkiej armii oo. Jezuitów. Ślubowania złożyli w dniu Wniebowzięcia Najśw. Marii Panny (1534r.) na Górze Męczenników (Montmartre), w kapliczce św. Dionizego. Ofiarę mszy św. Sprawował Piotr Faber, a każdy poszczególnie w obliczu Przenajświętszego Sakramentu ślubował zachowanie ubóstwa i doskonałej czystości, pielgrzymkę do Grobu Pańskiego i pracę nad zbawieniem dusz. Jednak największą potęgą ich stał się ślub zrazu względny, choć potem obowiązujący bezwzględnie. W razie niedojścia do skutku pielgrzymki do Jerozolimy zobowiązali się wszystkie swe siły oddać Stolicy Apostolskiej — papieżowi. I w tym tkwił zawiązek niezłomnych kadrów obrończych tronu Piotrowego. (…)

Stan Rzymu ówczesnego przejął głębokim niepokojem i troską duszę Świętego (…) Ignacy zabrał się potęgą swej woli kierowanej wolą Bożą, do niezmożonej pracy uzdrowieńczej i odrodzeńczej razem ze swymi towarzyszami. (…) Na szczęście na Stolicy Świętej zasiadał papież reformator, Paweł III Farnese. Ten przyjął nowych rycerzy Chrystusowych z radością, przyjął ich oddanie się Namiestnikom Chrystusowym, ich przysięgę posłuszeństwa i od razu zaczął używać do doniosłych celów kościelnych. Nastąpiły prace społeczne w Rzymie w dniach ostrej zimy, głodu i epidemii, pełne miłosiernego poświęcenia się, prace zarówno około ciał jak i dusz. Ignacy z uczniami miewał niekiedy od razu pod swą opieką do 400 osób. Za ich staraniem około 3000 ubogich i chorych znajdowało pomoc i przytułek. Okazała się raz jeszcze konieczność zorganizowanego zakonnego działania. Kiedy zaś Ignacy ujrzał wizje, wykazujące mu dalszą drogę, ustalił się ostatecznie plan Towarzystwa Jezusowego. Po wielu trudnościach papież Paweł III wydał bullę „Regimini militantis” (1540r). Zakon i jego „Konstytucja” są niejako wynikiem i dalszym ciągiem „Ćwiczeń Duchowych” św. Ignacego. (…)

Tak zrzeszone „Towarzystwo” staje się przedłużeniem woli Bożej, ramieniem Boga. Dawny żołnierz i wódz zorganizował tę armię na sposób żołnierski i wojskowy, nadając jednak jej świadomą spoistość duchową, górującą ponad wszystkie znane armie. Zbuntowany, rozprężony i samowolny świat należało ratować i uzdrawiać karnością silnej, zorganizowanej woli. Bez niej wszelkie nastroje, poruszenia, nawet najwznioślejsze uniesienia religijne, nie miały znaczenia. Ład Boży, odrodzenie świata wymagały tej karności; w niej należało wychować ludzkość, narody i dalsze ich pokolenia. Dlatego też praca wychowawcza, w której rekolekcje i „Ćwiczenia duchowe” odgrywały pierwszorzędną rolę, stała się naczelnym zadaniem nowego Zakonu. Ignacy, genialny organizator i wódz, kształciciel dusz, stał się twórcą nowoczesnych rekolekcyj, tych świetnych praktycznych kursów urobienia charakterów i wewnętrznego podnoszenia ku Bogu. (…)

Kiedy dzieło zostało ukończone, gmach wzniesiony i nastąpił szybki rozrost „Towarzystwa Jezusowego”, święty jego założyciel zmarł cicho wśród swoich braci, towarzyszy broni i następców jako ich „generał” dnia 31 lipca 1556r. Cela jego została zamieniona na kaplicę. W r.1609 policzony w poczet błogosławionych, w roku 1622 został kanonizowany. Ciało spoczywa pod ołtarzem w kaplicy w kościele al Gesu.”[2]

 

 

[1] Ignacy przyszedł na świat w roku 1491. Rok później upadła Granada i muzułmanie zostali ostatecznie wypędzeni z Hiszpanii, a Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę.

[2] Fragmenty z życia św. Ignacego za „Św. Ignacy Loyola 1491—1556” opracował L. CZERNIEWSKI, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1938.

 

 

Modlitwa św. Ignacego Loyoli
Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę mą całą, cokolwiek mam i posiadam. Ty mi to wszystko dałeś – Tobie to, Panie oddaję. Twoje jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni wedle swojej woli. Daj mi jedynie miłość Twą i łaskę, albowiem to mi wystarcza. Amen

 

 

 

zobacz także:
Robert Piechnik COr, HISTORIA ŚWIĘTEGO WIEŚNIAKA – IZYDOR ORACZ PATRON ROLNIKÓW