400!,  Aktualności

Newman – święty dla nas, inspiracja 100!

 

Newman o Filipie Neri

 

[Filip Neri] Zawsze stawiał siebie w cieniu i nigdy nie myślał o tym, aby w Kościele objąć jakąś kierowniczą funkcję lub stanowisko, czy o założeniu zakonnej wspólnoty. (…) Ojciec Consolini był (…) wśród wszystkich duchowych synów Filipa, jego najbardziej zaufanym przyjacielem. Święty „najbardziej gorliwie dbał o to, aby swoje dary ukrywać przed oczami świata”, ale „przed Consolinim nie ukrywał niczego.” Zatem można by przyjąć, że po śmierci Filipa jego umiłowany uczeń będzie na jego cześć opowiadał wszystko, co mógł opowiedzieć, i tak głośno oraz tak szczegółowo, jak mógł to zrobić. Bynajmniej; biograf tego właśnie wspomnianego Ojca nawet mówi, że wprawdzie jest on najbardziej oddanym jak również najbardziej umiłowanym z uczniów Filipa, jednak po rozpoczęci procesu kanonizacyjnego świętego Ojca wcale nie chciał, aby było on prowadzony przez Kongregację. Początkowo nawet odmawiał dostarczenia procesowi materiałów dowodowych, a kiedy od przełożonych otrzymał rozkaz dokonania tego, uczynił to z jawną niechęcią. Jakże jest to naturalne! Filip był z nim zbyt blisko, aby mógł on zaintonować o nim hymn pochwalny. Wielbić go znaczyło wielbić siebie samego i wszystkich Ojców. A skoro już chcą go miłować, to niech przychodzą i uczą się miłować go z tego powodu, czym on jest. (…) Dalej mówi o Ojcu Consolinim: „tak głęboko był przeniknięty tym poczuciem, że mimo iż od samego Świętego dowiedział się, jak zostało mu użyczone przez Ducha Świętego cudowne wyróżnienie przerwania żeber, nie wyjawił tego szczegółu żadnemu żyjącemu człowiekowi, uczyniło to dopiero na kilka dni przed swoją śmiercią.” Pamiętał o powiedzeniu Świętego, „Secretum meum mihi” – moja tajemnica należy do mnie. 

Jakie wzruszające i na wskroś prawdziwe rysy naszego najbardziej umiłowanego i najdroższego Ojca! Jakaż, nadzwyczajne sprawiająca wrażenie, nauka dla nas (…). Jednym z pierwszych wydarzeń, o jakich dowiadujemy się z czasów jego młodości, jest następujące: „On nigdy nie mówił – jak robią to chłopcy – lekkomyślnie o tym, że chce kiedyś zostać kapłanem albo zakonnikiem, on ukrywał swoje serdeczne życzenie i od dzieciństwa unikał przechwałek, do których żywił szczególną niechęć.” Rzeczy, na które inne Święci sobie pozwalali lub raczej odczuwali je jako obowiązek, on nie potrafił znieść. On nie prosił, aby go zwalczano, aby go znieważano lub prześladowano, on po prostu chciał być pomijanym i pogardzanym. Nie zwracanie na siebie uwagi było cechą, której pragnął dla siebie i dla swoich. „Pogardzać całym światem”, mówił on, „nie pogardzać nikim ze świata, pogardzać sobą samym, pogardzać, że się jest pogardzanym”. Sprawiało mu wielką radość, gdy był niedoceniany i uważany za małowartościowego, zgodnie z wypowiedzią Apostoła: „Jeśli ktoś z was uważa się za mądrego na tym świecie, niech się stanie głupim, aby stać się mądrym” (1 Kor 3,18). 

Gdy on w podeszłych latach stał się tak sławny, że każdy traktował go jako tajemniczą istotę, patrzał na niego z respektem, poważnie powtarzał słowa Ojca Filipa i przyprowadzał do niego cudzoziemców, którzy chcieli go zobaczyć, było to dla niego, jak wiecie najsurowszą pokutą i on zawsze zachowywał się umyślnie śmiesznie oraz wytrącał ich z równowagi, z głębokiej nienawiści i niechęci do tego, że robiono z niego przedmiot podziwu. „On zawsze starał się – mówi jego biograf – gestami, ruchami, słowami lub jakimś żartem ukrywać swoją głęboką pobożność; a gdy uczynił coś cnotliwego, miał zwyczaj zaraz dokonywać czegoś całkowicie naiwnego, aby zakryć wrażenie tamtego.”

 

 

niewielkie fragmenty obszernego kazania św. Jana Henryka Newmana COr, Posłannictwo św. Filipa Neri, wygłoszonego w Oratorium w Birmingham, tłumaczenie: ks. Mieczysław Stebart COr 

 

 

 

za: Oratoriana 63 (2009), s. 38-39