Świętego… spotkałem, XL
Jestem dłużnikiem Świętej Teresy Benedykty od Krzyża
Danuta Nowak
Anita Czarniecka-Stefańska
Św. Teresa Benedykta od Krzyża Edith Stein, to kobieta niezwykła i wielowymiarowa, Żydówka, Prusaczka, Wrocławianka, Filozof, Nauczyciel, Autorka wielu prac z dziedziny filozofii, książek i artykułów, Karmelitanka, Święta Kościoła Katolickiego, Ofiara Holokaustu zabita w Auschwitz, Współpatronka Europy, Kandydatka na Doktora Kościoła Katolickiego. Ale też córka, siostra, ciocia, bratowa, szwagierka wielopokoleniowej rodziny żydowskiej Steinów.
Jak to wszystko było możliwe kiedy na świecie żyła jedynie 51 lat? Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółową biografią na stronie naszego Towarzystwa im. Edyty Stein www.edytastein.org.pl i odkrycia w jej życiorysie, jakimi niezbadanymi drogami Bóg prowadzi każdego człowieka, nie zważając na pochodzenie, miejsce urodzenia, własne przekonania, by człowiek mógł odkryć Jezusa i powiedzieć: TO JEST PRAWDA, jak zrobiła to Edyta.
Ale w tym artykule chcielibyśmy pokazać jak Jej życie i świętość wpłynęły na ludzi współczesnych, i jak nadal Jej postać fascynuje i gromadzi, mimo, że od Jej męczeńskiej śmierci minęło 81 lat. Nigdy nie przestała zachwycać, pociągać, być znakiem zapytania, ale też odrzucenia i być Świętą kontrowersyjną, łączącą w sobie wszystko to, co w normalnym, ludzkim pojęciu nie może być połączone. Jednak w zamyśle Pana Boga wszystko jest możliwe! I taka Ona jest, bo łączy to co niemożliwe, i nadal Jej życie, Jej korzenie, i Jej śmierć jest wyzwaniem dla wielu katolików. Szczególnie cenna Święta dla rodziców, których dzieci przeżywają kryzys wiary. Ona przeszła od ateizmu do wiary dojrzałej, umarła za naród, z którego są Jej korzenie rodzinne, ale uobecniła w swoim życiu Krzyż Jezusa Chrystusa! Wzgardę, odrzucenie, poniżenie, śmierć i Zmartwychwstanie!
Zacznę od krótkiego mojego świadectwa, jak to się stało, że z Wrocławianki, która nie znała w ogóle Edyty, nie miała pojęcia, że we Wrocławiu jest Dom Świętej, stałam się w ciągu zaledwie 8 lat Prezesem Towarzystwa im. Edyty Stein i jej ogromną czcicielką i popularyzatorką. Historia prosta, krótka, ale pokazująca, że to Edyty wybiera ludzi, gromadzi i wyznacza im role.
O Edycie dowiedziałam się od człowieka, który mnie w jakiś stopniu interesował i byłam ciekawa, co to za kobieta, która Go fascynuje. Kobieca ciekawość? Dla mnie normalne było zainteresowanie Wielkimi Świętymi jak św. Teresą, św. Franciszkiem, czy św. Ojcem Pio, ale interesować się jakąś kontrowersyjną świętą, daleką i chłodną, bo z niemieckimi korzeniami, wydawało mi się dziwne. Zaczęłam czytać o Niej najpierw Dzieje pewnej rodziny żydowskiej, potem listy, artykuły. Zaczęłam spotykać „przypadkiem” na swojej drodze osoby, które mówiły o Edycie jako o „swojej świętej”, także naturalnym stało się, że zaczęłam bywać w Domu na ul. Nowowiejskiej 38, a następnie wstąpiłam do Towarzystwa. Powoli zaczęłam poznawać Dom, historię tej rodziny, ludzi, pasjonatów, skupionych wokół Edith, w taki sposób, że już nie mogłam odejść, bo Ona mnie wybrała, dawała nowe zadania, wyzwania i stała się „moją świętą”. Pociągnęła mnie w Niej determinacja do odkrywania Prawdy, intelekt ponadprzeciętny, wewnętrzna uczciwość i niesamowita pracowitość. Odkrywam, że w Towarzystwie mimo iż rzeczy toczą się po steinowsku czyli kamieniście (stein to kamień), to Edyta gromadzi niezwykłych ludzi, pasjonatów, trochę szaleńców i kto Ją pozna od razu kocha i zostaje na dłużej niż na chwilę!
Drugim świadectwem podzieli się Anita Czarniecka-Stefańska, Członek Założyciel Towarzystwa im. Edyty Stein.
Jestem dłużnikiem Świętej Teresy Benedykty od Krzyża od 2000 roku, za Jej wstawiennictwem wymodliłam u Boga życie i zdrowie mojego wnuka Adama, który jest pierworodnym synem naszej córki, przyszedł na świat w siódmym miesiącu ciąży przez cesarskie cięcie. Po urodzeniu został umieszczony w inkubatorze, a jego rokowania na przeżycie i normalny rozwój były wątpliwe. Jego rodzice są lekarzami i mieli pełną świadomość zagrożeń rozwoju dziecka. Stojąc przy inkubatorze z wielką wiarą modliłam się do Boga przez Świętą Edytę Stein, nie prosiłam aby za wszelką cenę żył, ale by Opatrzność Boża była nad Nim. Jestem parafianką kościoła pod wezwaniem św. Michała Archanioła, gdzie Edyta chodziła się modlić już po swoim chrzcie, i członkiem założycielem Towarzystwa im. Edyty Stein od 1989r czyli od momentu powstania. Zawsze byłam czynna, ale modląc się za Adasia przysięgałam, że na każdą potrzebę będę gotowa służyć Ideałom TES. Słowa dotrzymuję do dziś. Adam przeżył – rehabilitacja i czuła opieka dała rezultaty. Ukończył prestiżowe XIV liceum we Wrocławiu, a obecnie jest studentem na IV roku Politechniki Wrocławskiej. Moje spotkanie z św. Edytą poprzedzone było przeczytaniem Jej autobiografii Światłość w Ciemności. Zafascynowała mnie Jej osobowość a przede wszystkim mądrość, intelekt i pokora. Do Boga doszła rozumem, najpierw zdała sobie sprawę, że musi istnieć, potem uwierzyła w Niego i pokochała, by na koniec służyć mu swoim życiem. Ile miała w sobie pokory, by porzucić świat, gdzie mogła zdobywać nowe sukcesy naukowe i wstąpić do zakonu by pokornie żyć jako nieznana Karmelitanka.
Teraz chciałabym przedstawić, to co dzieje się w Domu rodzinnym Edyty, w kamienicy na ul. Nowowiejskiej 38, zakupionej przez matkę Augustę Stein, dla jej licznej rodziny. Przychodząc tutaj można spotkać całą rodzinę Steinów, ich dramatyczną historię, ale i dzieje współczesne. Jednak ta kamienica to swoiste relikwie Świętej, gdyż ona przebywała w tych pokojach, chodziła po tych schodach, tu spotykała się z rodziną, tu przyjmowała gości, tu wreszcie organizowała wieczorki z filozofią, koncerty i wykłady. Te mury były świadkiem Jej modlitwy, dramatycznych rozmów z mamą po chrzcie i uznaniu Jezusa za swojego Pana, a na końca te mury żegnały Ją, kiedy wyruszała w podróż do Karmelu, która to podróż zakończyła się w Auschwitz. W tych pokojach i korytarzach, po których spacerowała przyszła święta, teraz możemy my spacerować odwiedzając dwie stałe wystawy, które to wszystko w piękny i ciekawy sposób opowiadają. Ten Dom zawsze był gościnny i otwarty, i taki pozostał, bo Dom żyje, gdyż ciągle odbywają się w nim wykłady, katechezy, koncerty, konferencje, ale przede wszystkim niezwykłe spotkania z pięknymi ludźmi.
Udało nam się w roku 2023 gościć Teresę Benedyktę McCarthy, młodą kobietę ze Stanów Zjednoczonych, której uzdrowienie w dzieciństwie stało się tym cudem, który zadecydował o Kanonizacji błogosławionej wtedy Edyty Stein. Można o tym spotkaniu i o tym cudzie przeczytać w relacji na naszej stronie oraz w Gościu Niedzielnym.
Piękna historia! Ale takich historii mamy bardzo dużo, gdyż Edyta ciągle działa, wstawia się do Pana, a On uzdrawia i ciało, i ducha, i dusze! Bo codziennie te mury odwiedzają pielgrzymi, turyści, wielbiciele Świętej, ludzie fascynujący się historią Wrocławia, członkowie rodziny Steinów, liczne wspólnoty zakonne, księża, osoby świeckie, dzieci i młodzież. Odwiedzają nas osoby z całego świata, przyjeżdżają w grupie i sami, a każda nich to jakiś list od Edyty lub wprost do Edyty. Te listy „odbierają” najczęściej, nasi pracownicy i przewodnicy po Domu czyli Anna Siemieniec, Maria Kromp-Zaleska, Marek Zaleski.
Opowieść pierwsza:
Pewnego letniego dnia pojawiło się w Domu Edyty Stein dwóch starszych panów mówiących po angielsku. Przedstawiając się powiedzieli, że przyjechali ze Stanów Zjednoczonych, żeby odwiedzić przyjaciela studiującego w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Korzystając z kilku wolnych dni, ruszyli na zwiedzanie Polski, trafiając także do domu przy Nowowiejskiej 38. Kiedy usłyszeli podczas oprowadzania, że Edyta Stein – Teresa Benedykta od Krzyża została ogłoszona świętą po cudzie dokonanym za jej wstawiennictwem na małej dziewczynce z Bostonu o imieniu Teresa Benedykta, wtedy dopiero jeden z nich przyznał się, że prawdziwy powód ich przybycia do domu Edyty Stein był taki, że on jest dziadkiem dziewczynki, która z Teresą Benedyktą chodziła razem do szkoły.
Opowieść druga:
Pewnego wieczoru, już po zakończeniu zwiedzania i zamknięciu domu, uporczywie rozległ się dzwonek do drzwi. Kobieta, która nalegała na wpuszczenie jej na kilka tylko minut, bo już dom zwiedzała, spieszy się na pociąg po zakończonej właśnie konferencji, ale ma pewną sprawę do załatwienia. Weszła na piętro i po chwili zobaczyliśmy ją znowu, nieco zawiedzioną. Szukała dzwonków, które kiedyś znajdowały się u drzwi wejściowych, a jako eksponaty były wystawione wprost na półce zabytkowego mebla. Spontanicznie, myśląc o córce, która przeżywała poważne problemy – nacisnęła przycisk modląc się o ratunek dla niej. Teraz miała zamiar zrobić to samo, by i podziękować, ale znajdowały się już one pod ochronną puszką z pleksy. Początkowo zawiedziona, stwierdziła po chwili, że to opowiadanie i świadectwo, że interwencja Świętej była skuteczna, niech będą tym podziękowaniem.
Opowieść trzecia:
Dom Edyty Stein we Wrocławiu odwiedziła kiedyś starsza siostra zakonna, a po zakończeniu zwiedzania, zwierzyła się, że przeżywała w młodości kryzys powołania. Była wtedy w Krakowie i chodząc po mieście, w pewnym momencie, dostrzegłszy swoje odbicie w witrynie sklepowej zatrzymała się, i pytała sama siebie czy to rzeczywiście jest jej powołanie, czy Bóg ją wzywa do takiej służby. W pewnej chwili pojawiła się przy niej grupka dzieci, które ciekawe, zaczęły ją pytać kim jest. Zdziwiona zapytała: „jak to, nie widzicie kim ja jestem?” Wtedy najmniejszy z dzieciaków, otarłszy sobie nosa rękawem odpowiedział: „Ja wiem, ty jesteś modlitwa!” Wtedy, powiedziała siostra, otrzymałam odpowiedź na moje pytanie i rozwiały się moje wątpliwości. Pan Bóg potwierdził moje powołanie i teraz po latach mogę to powiedzieć z całą pewnością.
Opowieść czwarta:
Jakiś czas temu, Dom Edyty Stein odwiedziło młode małżeństwo ze Stanów Zjednoczonych. On był Polakiem, ona Amerykanką. Kiedy usłyszeli, że siostrzenica Edyty Stein, Susanne Batzdorff (urodzona w domu Steinów we Wrocławiu, 28 września 1921), mieszka Santa Rosa w Kalifornii powiedzieli, że oni mieszkają około 30 km od tego miasta. Po ich wizycie minęło kilka miesięcy i jakież było nasze zdziwienie, kiedy na naszą pocztę mailową przyszła od nich wiadomość, że udało im się odwiedzić Susanne w Santa Rosa. Na dowód tego przysłali kilka pięknych zdjęć, w tym jedno ze 100-letniej rocznicy urodzin Susanne.
Każdy z Was, czytających, może być takim listem do Edyty lub od Edyty. Zapraszamy serdecznie do odwiedzenia Domu Rodzinny Steinów i dotknięcia niezwykłych, jedynych w świecie bo „opakowanych w dom”, relikwii św. Teresy Benedykty od Krzyża, Edyty Stein.
Można to zrobić wirtualnie poprzez stronę internetową www.edytastein.org.pl , ale przede wszystkim zapraszamy osobiście. Chodzić śladami świętych to smakować świętości, to odkrywać świętość dla siebie, to również dotykać Nieba, gdyż wierzymy w Świętych Obcowanie jak codziennie w Credo wyznajemy.
Mamy w Domu wielką księgę gości, gdzie każdy może zostawić swój ślad oraz poczytać wpisy tych, którzy przez Dom się przewinęli. To perełki i dowody, że Edyta wyprasza wciąż Łaski u Tego, którego ukochała i poślubiła.
Na pełne zwiedzanie trzeba sobie zarezerwować 2 godziny, bo samo oprowadzanie z przewodnikiem trwa 1,5 godziny i jest prawdziwą katechezą o Świętej, ale też Hagadą o żydowskiej Rodzinie Steinów, a lektura księgi gości i świadectw też zajmie trochę czasu. Zapraszamy.
Zdjęcie z pobytu w Karmelu w Auschwitz,
9 sierpnia 2023 roku;
od lewej:
Marek Zaleski, Maria Kromp-Zaleska, Danuta Nowak – Prezes Towarzystwa im. Edyty Stein we Wrocławiu, Anna Siemieniec i Teresa Benedykta McCarthy;
stoimy przy ikonie Edyty Stein, którą napisała Krystyna McCarthy (siostra Teresa Benedykta McCarthy) i ofiarowała Karmelowi