Aktualności

Mur Zachodni

 
 
Ściana Płaczu – jak ściana… dlaczego płaczu… otóż Ściana Płaczu to 57-metrowy fragment Świątyni Jerozolimskiej, czyli miejsca gdzie przechowywano Arkę Przymierza. W chwili obecnej jest to najświętsze miejsce judaizmu. Zastanówmy się, dlaczego Ściana Płaczu jest tak ważnym miejscem dla wyznawców judaizmu. Przede wszystkim wiele może nam powiedzieć druga nazwa tego miejsca – Mur Zachodni bądź Ściana Zachodnia. Ściana Płaczu jest bowiem (prawdopodobną) pozostałością po świątyni znajdującej się na Wzgórzu Moria (Wzgórze Świątynne) w Jerozolimie. To wzniesienie, na którym miało też dojść do ofiary Abrahama z jego syna Izaaka. Zachowany fragment muru to prawdopodobnie fragment tzw. drugiej świątyni jerozolimskiej. Pierwsza świątynia powstała za czasów panowania króla Salomona – w 1. Księdze Królewskiej opisano proces budowy świątyni. Pierwszą świątynię zniszczyły wojska babilońskiego króla Nabuchodonozora II. Na miejscu zburzonej świątyni powstała kolejna. Inicjatorem jej budowy był perski król Cyrus II Wielki. Ok. 20 r. p.n.e. król Herod Wielki rozpoczął przebudowę i powiększenie drugiej świątyni. Prace zakończyły się ok. 10 r. p.n.e., czyli na chwilę przed pojawieniem się na świecie Jezusa. W tym miejscu czas zajrzeć do Nowego Testamentu. Bo właśnie tzw. świątynia Heroda jest tą, którą Jezus odwiedzał. To w niej nauczał. Ewangeliści opisują bardzo dramatyczne wydarzenie, do którego doszło w świątyni jerozolimskiej. Jan pisze: „W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: »Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!«”. Jezus zapowiada też, że świątynia zostanie zburzona. W 70 r. n.e. doszło do oblężenia Jerozolimy przez Rzymian. I to właśnie wówczas spełniło się proroctwo Jezusa. Budowla przestała istnieć. Jedyną pozostałością jest właśnie Ściana Płaczu – zachodnia ściana świątyni Heroda. Co ciekawe, na Wzgórzu Świątynnym znajdują się teraz miejsca święte dla islamu. To jedne z najbardziej charakterystycznych budowli współczesnej Jerozolimy – Kopuła na Skale i meczet Al-Aksa. Kopułę doskonale widać z Góry Oliwnej, położonej naprzeciw Wzgórza Moria. Nazwa Muru Zachodniego – Ściana Płaczu – nawiązuje do żydowskiego, sierpniowego święta, podczas którego opłakuje się zburzenie świątyni przez najeźdźców z Rzymu.
Gdy podejdziemy do Ściany to naszą uwagę na pewno zwrócą kartki włożone pomiędzy kamienie. To modlitewne prośby, które zostawiają tu pielgrzymi z całego świata – nie tylko żydzi. Dla osób odwiedzających Ziemię Świętą Ściana Płaczu jest ważnym miejscem, ale najwięcej czerpią z niej pobożni żydzi, dla których jest to miejsce modlitwy. Pierwsze informacje o pielgrzymkach do tego miejsca pochodzą już z IV w. n.e. Przez lata mur był elementem sporu pomiędzy muzułmanami a żydami. Wrażenie mogą na nas zrobić na pewno żydzi, którzy bardzo licznie modlą się przy Ścianie Płaczu. Nie brakuje wśród nich ortodoksyjnych wyznawców judaizmu, którzy wyróżniają się wyglądem. Przy „męskiej” części Ściany Płaczu infrastruktura jest mocno rozbudowana. Jest wiele krzesełek. Znajdują się też szafy wypełnione egzemplarzami Tory. To bardzo specyficzne miejsce, w którym żydowskie sacrum miesza się z turystycznym profanum. Bo między modlącymi się gorliwie żydami chodzą turyści, którzy po prostu chcą się z bliska przyjrzeć tej wyjątkowej budowli. Co ciekawe, te dwa światy jakby się nie przenikają… rozglądam się. Dookoła mnóstwo Żydów. Większość z nich pomimo wysokiej temperatury nosi czarny, gruby płaszcz. Czasami na głowie zamiast czarnego kapelusza znajduje się jarmułka (z hebrajskiego kipa). Większość z nich stoi w niewielkiej odległości od Ściany płaczu. Niektórzy siedzą na krzesłach. Każdy z nich monotonnie kiwa się w przód i w tył, nadając rytm swojej modlitwie, wypowiadanym po cichu lub tylko w myślach słowom. Aparat leży głęboko w plecaku. Nie mam odwagi wyciągnąć go i przerywać tak intymną chwilę każdego z nich. Jestem tu obcym, który nie ma najmniejszego pojęcia, co tu się dzieje i na jakich zasadach. Kilka metrów ode mnie jest drewniany płot, który oddziela mężczyzn od kobiet, bo nie mogą razem modlić się, przed tą samą ścianą.
Ścianę Płaczu zna praktycznie każdy. Większość widziała ją w telewizji, reportażach, filmach, na zdjęciach. Przed przyjazdem do Izraela, wyglądała dla mnie jak zwykły kawałek ściany, bez rewelacji. Natomiast siedząc przed nią, czuje się tutejszy klimat. W powietrzu unosi się coś, co tworzy atmosferę. Ciche szepty poszczególnych wersetów Tory, dźwięki przewracanych kartek, powiew wiatru. Ściana Płaczu to nie jakiś zwykły kawałek muru, a jedno z ważniejszych miejsc w religii judaizmu i to czuć na każdym kroku. Podniosłość tego miejsca jest olbrzymia.
Niedaleko mnie mężczyzna podchodzi do krzesła. Zdejmuje nakrycie wierzchnie. Wyciąga z woreczka czarne pudełko (tefilin) z rzemieniem. Podciąga lewy rękaw i przykłada pudełeczko do bicepsa ciasno obwiązując przedramię. Następnie drugi tefilin przykłada do głowy, tuż nad czołem i przerzuca rzemienie za siebie wypowiadając specjalną formułę. Następnie powraca do przedramienia i kontynuuje obwiązywanie w specyficzny i ściśle ustalony sposób dłoni. Nie ma tu miejsca na pośpiech, wszystko musi być idealnie ułożone, nie powinno się rozmawiać a nawet mrugać. Wszystko po to, aby mieć „czysty sygnał”. Teraz jest już czas na modlitwę „Szema Jisrael…”.
Zdjęcia czy filmy ukazujące to miejsce nie są w stanie przekazać podniosłości Ściany Płaczu. Trzeba przyjść, usiąść i dać sobie dłuższą chwilę, aby poczuć tę magię, tę niesamowitość, tę podniosłość.
Dziesięć części piękna zstąpiło na świat. Jerozolima otrzymała dziewięć, a jedną otrzymała reszta świata – przysłowie żydowskie.
 
Piotr Kwiek
 

 

 

zobacz wiecej ↓