Aktualności,  ON-LINE,  Oratorium Domowe,  Świętego spotkałem

Świętego… spotkałem, XIV

 

 

Mam nadzieję, że mnie przyjmie

Bartłomiej Saładyga

 

Dokładnie 79 lat temu, 10 grudnia 1942 roku w kościele parafialnym św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym miała miejsce niezwykła Msza święta. Kościół pełen wiernych, jednak bez głos organów i śpiewu wiernych, przy świetle kilku świec. Była to msza święta żałobna za zamordowanego kilka dni wcześniej kapłana – ks. Jana Machę. Sługa Najwyższego Pasterza tak brutalnie zabrany od swoich owieczek. Niedawny akt beatyfikacyjny przywrócił Kościołowi tego niezłomnego kapłana, tym razem już jako orędownika u Boga. Pragnę po krótce przybliżyć postać nowego błogosławionego.

Bł. ks. Jan Macha urodził się 18 stycznia 1914 roku w Chorzowie Starym jako syn Pawła i Anny, z domu Cofałka. Był on najstarszy z czwórki rodzeństwa. Rodzina była typowo śląska: polska, katolicka, pracowita i pobożna. Przyszły błogosławiony przez najbliższych był nazywany Hanikiem. Ukończył Szkołę Powszechną oraz Gimnazjum w Chorzowie, zwanym wówczas Królewską Hutą. W tym czasie udzielał się w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży i harcerstwie  oraz grał w piłkę ręczną jako reprezentant klubu Azoty Chorzów. W 1933 roku zdał maturę i postanowił wstąpić do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego, które mieściło się w Krakowie. Nie został jednak przyjęty ze względu na zbyt dużą liczbę chętnych. Przez rok studiował na wydzielę prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W kolejnym roku został przyjęty do seminarium, gdzie w okresie formacji zapamiętano go jako niezwykle pobożnego i koleżeńskiego alumna. Święcenia kapłańskie otrzymał 25 czerwca 1939 roku w kościele św. Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach z rąk bpa Stanisława Adamskiego. Początek jego kapłaństwa zbiegł się z rozpoczęciem II wojny światowej. Kilka dni po jej wybuchu ks. Jan rozpoczął pracę na swojej pierwszej placówce – w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej. Przełomowym momentem jego posługi była wizyta duszpasterska, tzw. kolęda 1939/1940 roku. Młody kapłan zauważył w jakiej nędzy żyją jego parafianie, pozbawieni żywicieli rodzin, ponieważ Niemcy zamordowali lub aresztowali wielu dawnych powstańców śląskich. Ks. Macha wraz z przyjaciółmi z harcerstwa postanowił założyć konspiracyjną organizację o kryptonimie Konwalia, która z czasem weszła do struktury Polskich Sił Zbrojnych. Organizacja ta nie zajmowała się jednak walką z najeźdźcą, a zapewnieniem niezbędnych środków do życia dla ubogich rodzin. Szacuje się, że pomoc ta docierała nawet do kilku tysięcy rodzin. Niemcy jednak wpadli na trop organizacji i ks. Jan został aresztowany na dworcu w Katowicach 5 września 1941 roku. Przetrzymywano go w tymczasowym więzieniu śledczym w Mysłowicach. Toczyła się przeciw niemu sprawa z zarzutem o działalność przeciwko władzy niemieckiej. 17 lipca 1942 roku ks. Jan Macha został skazany na karę śmierci. Ostatnie miesiące życia spędził w katowickim więzieniu, gdzie 2 grudnia 1942 roku został poinformowany, że za kilka godzin wyrok zostanie wykonany. Napisał wówczas pożegnalny list do rodziny, w którym umieścił słowa: „Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. Moim życzeniem było pracować dla Niego, ale nie było mi to dane. Dziękuję za wszystko! Do widzenia tam w górze u Wszechmogącego.” Wyrok wykonano kwadrans po północy, a więc już 3 grudnia 1942 roku poprzez ścięcie na gilotynie, która to była standardowym narzędziem używanym przy karze śmierci w III Rzeszy. Ciało ks. Jana najprawdopodobniej zostało spalone w krematorium obozowym w Auschwitz. Rodzina otrzymała tylko pozostałe rzeczy osobiste. Zgodnie z życzeniem kapłana, na cmentarzu parafialnym w Chorzowie Starym zorganizowano symboliczny grób, aby można się było tam modlić za jego duszę. Po wojnie wiele osób pamiętało o postawie heroicznego kapłana niosącego pomoc zarówno duchową, jak i materialną w trudnych czasach wojny, za co przyszło mu zapłacić najwyższą cenę. Rozpoczęty w 2013 roku proces wyniesienia ks. Jana na ołtarze został uwieńczony niedawną beatyfikacją, która miała miejsce 20 listopada 2021 roku w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach.

Wdzięczny jestem Bożej Opatrzności, że dane mi było uczestniczyć w tej uroczystości. Czuję się szczególnie związany z nowym błogosławionym, ponieważ pochodzi on z rodzinnej parafii mojej mamy, przez co jesteśmy jakby rodakami. Ponadto, inspiracją dla mnie są słowa bł. ks. Jana z jednego z listów więziennych: „Oni mnie zamknęli i dali do zrozumienia, że to życie tylko z Bogiem i dla Boga ma sens. (…) Potrzeba tylko dla Boga i z Bogiem żyć.” Słowa te zachęcają do tego, aby swoje życie przeżywać na pełnych obrotach oddając się we wszystkim Panu Bogu i służbie drugiemu człowiekowi. Życzę wszystkim czytającym, abyśmy mogli dorównać w świętości ks. Janowi i kiedyś razem spotkać się wszyscy razem według słów błogosławionego: „Do widzenia tam w górze u Wszechmogącego.

 

Bartłomiej Saładyga
z zamiłowania student historii i organista